wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 5

...went to a party just after the doctor talk to me...
Okej, akurat ta piosenka jest całkiem fajna.
-On ma naprawdę świetny głos- mówię do Naomi i Silver siedzących na moim łóżku i przeglądających Teen Vogue.
Blondynka podnosi głowę znad gazety i przewraca oczami.
-Przestaniesz o nim wreszcie myśleć?
Otwieram usta żeby coś powiedzieć, obronić się, ale ona nawet nie daje mi dojść do słowa.
-Zapomnij o tym choć na jeden wieczór. Czy proszę cię o tak wiele? Chodź zobaczymy w co by cię tu ubrać.
Gdy wstaje jej już i tak kusa czarna sukienka podciąga się do góry pokazując pół szczupłego uda. Dziewczyna nawet nie zwraca na to uwagi.
-Może tą?-zdejmuje z wieszaka długą czarną koronkową suknię z krótkimi rękawami opadającymi na ramiona.
-Zbyt strojna- siadam na łóżku obok Silver, która kręci z oburzeniem głową.
-Macie się spotkać w eleganckiej restauracji. W tej samej, w której lubi sobie zjeść Victoria Beckham. Laura, ty musisz wyglądać jak księżniczka.
Silver kładzie się bokiem i podpiera dłonią głowę przybierając królewską pozę. Może gdyby nie ten za duży biały T-shirt, który robi za sukienkę uwierzylabym.
-Czyli ta- Naomi ściąga ją z wieszaka i z nabożną czcią kładzie na fotelu obok okna.
-Po tym wszystkim możesz ją sobie wziąść. -mówię znudzonym głosem- Mi i tak się nie podoba.
Naomi wytrzeszcza swoje zielone oczy.
-Naprawdę? Ale...ona kosztowała ponad czterysta dolarów.
-Prezent ode mnie.Niedługo święta.
-Za trzy miesiące-parska Silver.
Ignoruję ją i kładę się obok  niej.

Krzyżuję ręce po głową  i pytam:
-Wiecie, że ten wypadek zdarzył się w jego urodziny? 13 września. Ma 20 lat. I niewiadomo czy przeżyje więcej.
Naomi rzuca we mnie poduszką.
-Przestań!-krzyczy poirytowana- Przestań o nim gadać, myśleć i słuchać jego muzyki. I jeśli jeszcze raz pójdziesz do szpitala. ..
-Skąd to wiesz? - przecież nie informowałam żadnej z nich o tym gdzie idę po szkole
Naomi wzdycha przeczesując dłonią blond włosy.
-Annie cię widziała. Cóż nic dziwnego w końcu twój ojczym tam pracuje. Masz szczęście Gordon.
Och.Annie Wilson. Córka dyrektora. Straszna sztywniaczka. Zrobiłaby wszystko żeby być w naszej paczce. Niedoczekanie.
-Ubieraj się, zaraz zrobię ci makijaż i fryzurę- Naomi spycha mnie z łóżka-Musisz wyglądać idealnie.
                  ***
-Pani pozwoli-Chace podaje mi rękę, gdy chcę wyjść z jego lamborghini. Przewracam oczami i mruczę pod nosem
-Nie wygłupiaj się.
Chłopak odsuwa się ode mnie zdziwiony. Biorę dół sukni w dłonie unosząc ją na tyle by nie zanurzyła się w błocie.
-A wczoraj jeszcze było tak pięknie- przysuwam się bliżej Chace'a.Bo ma parasol. Nic innego w nim mnie nie interesuje.
-Prawda? Ale dzisiaj tez jest pięknie. -zerka na mnie kątem oka-Mowiłem ci już jak ślicznie wyglądasz?
-Ta, jakieś sto razy
Chace uśmiecha się.
-Bo to prawda.
Kiedy wchodzimy do środka restauracji żałuję tego, że zgodziłam się założyć tak strojny ciuch. Większość kobiet jest ubrana w koktajlowe sukienki albo eleganckie kostiumy. Ja wyglądam jakbym wybierała
Się na bal maskowy. 
-To nasz stolik-Chace ciągnie mnie w stronę najbardziej zacienionego miejsca. Aha. Pewnie liczy na coś więcej. Po moim trupie. 
Siadamy na swoich miejscach.Kelner przynosi nam menu. Marszczę brwi czytając kolejne nazwy wykwintnych dań. W końcu decyduję się na Krwawą Mary. Ktoś musi rozruszać to sztywne towarzystwo. 
-Przykro mi z powodu tego chłopaka- odzywa się Chace- Naomi mówiła mi, że strasznie to przeżywasz. 
-Aha- bawię się rubinowoczerwoną serwetką. Składam ją w łabędzia. A raczej próbuję złożyć. Moje wysiłki z namaszczeneniem ogląda jakaś starsza kobieta w dziwnym kapeluszu z pawimi piórami. Czy ona nie wie, że ona wyszły z mody jakoś tak hmm...około stu lat temu? Ludzie, błagam was.
-Myślisz, że pan Cannon daruje nam to wypracowanie z Poe'a? - zmieniam temat
Chace unosi brwi
-Naprawdę myślisz teraz o angielskim? Laura, my jesteśmy na randce. 
O, błagam. Nie przypominaj mi o tym. Ja nazywam to w myślach karą za moje grzechy. Odwracam wzrok od Chace'a, który coś tam jeszcze mruczy pod nosem i rozglądam się po sali pełnej ludzi. Nagle po przeciwnej stronie zauważam coś, co sprawia, że serce prawie wyrywa mi się z piersi. Eleanor i Louis siedzący przy stoliku z markotnymi minami, trzymający się za ręce. Dziewczyna ma na sobie długą białą koszulę bez rękawów, legginsy we wzorki i czarne botki na obcasie. Naprawdę ja wyglądam dziwacznie. 
-O nie- łapię za krawędź stolika- Chace chodźmy stąd. 
Chłopak patrzy na mnie zdumiony. 
-Co?  Przecież dopiero co 
Przyszliśmy.Nie możemy wyjść. Puszczam jego słowa mimo uszu, łapię go za dłoń i ciągnę za sobą. Chłopak protestuje głośno czym zwraca na nas uwagę połowy restauracji. 
-Zamknij się- syczę pochylając się niżej. Cholera. Przecież tej kiecki trudno nie zauważyć. 
-Liz? -kątem oka widzę jak Eleanor podnosi się ze swojego miejsca. Przyśpieszam. 
-Liz! -Eleanor idzie za nami. Louis idzie w jej ślady. 
Wybiegamy na powietrze. 
-Co ty odwalasz?  -wrzeszczy Chace wyrywając dłoń z mojego uścisku. Rzucam mu groźne spojrzenie.
-Czy moż. ..
Przerywa mi Eleanor wybiegająca z restauracji. 
-Liz, to ty.Tak mi się właśnie wydawało.
Chace otwiera usta.Kopię go w łydkę. 
-Miło cię widzieć. -Eleanor uśmiecha się do mnie smutno
Kiedy za nią staje Louis daję nogę. 
-Przepraszam. Nie mogę teraz. Śpieszę się. 
Zostawiamy ich osłupionych.
-Czemu ona nazwała cię Liz? -pyta Chace na tyle głośno, że jestem pewna, że Eleanor i Louis musieli to usłyszeć. 
-Zamknij się okej? -warczę na niego-To przyjaciele Nialla. 
Udaję przed nimi wolontariuszke. Nie pytaj czemu. A teraz zawieź mnie do domu. 
Chace spełnia moje polecenie wyraźnie zaskoczony tym wszystkim co się zdarzyło. Ale na szczęście nie wspomina już o tym i odwozi mnie do domu. 
...mother they told me I should go and find some therapy. ..







♥♥♥
No to jedno wielkie łał dla mnie ode mnie xD Czwarty rozdział za mną. Cóż mam nadzieję, że ktoś to czyta. A jeśli ktoś to robi to proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. To naprawdę dużo dla mnie znaczy :)
I też chciałabym wiedzieć czy komuś to się podoba ^-^
Jeśli dobrze pójdzie jutro pojawi się kolejny rozdział... i gwałtowny zwrot akcji
 XX
PS:Kto tak samo jak ja nie może doczekać się albumu Four? Spokojnie jeszcze tylko 6 dni xD
♥♥♥
Bye! ! <3

1 komentarz: