poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 1

Rozdział 1
-Gordon! Gordon! Gor-don! -pół imprezy skanduje moje imię, a to tylko po to, żebym wypiła dziesiątą kolejkę martini.Jakby to był jakiś mega wyczyn . Unoszę dłonie do góry, żeby uciszyć pijany juz tłum. Naomi spogląda na mnie pytająco. W odpowiedzi unoszę kciuk do góry. Dziewczyna zaczyna wiwatowac, a razem z nią wszyscy inni.Uśmiecham się promiennie i wlewam w siebie kolejna szklankę z drinkiem.Zaczyna mi już szumiec w głowie, ale nie takie rzeczy się robiło.
-A teraz spektakularny skok do basenu! -wołam zsuwając ze stop wysokie szpilki. Silver stojąca po mojej lewej chichocze i idzie w moje ślady. Gdy stoimy przy basenie dołącza do nas ich ludzi.Teraz jest nas ponad dziesiecioro. Jedną ręką łapię dłoń Silver a druga Naomi.
-Raz...dwa...trzy...-odliczamy
Gdy dochodzimy do "pięć" skaczemy do basenu.Moja beżowa sukienka od Marca&Jacobsa wydyma się na wietrze.I za sekundę jestem juz cała mokra.Woda zamyka się nad moją głową. Po sekundzie wynurzam się z sukienka przylepioną do ciała i rozmazanym makijażem.
 Naomi właśnie podciąga się na drabince, żeby wyjść, ale ja wciągam ja z powrotem pod wodę. Moja przyjaciółka piszczy z protestem, który ignoruję i śmieję się gdy zagarnia fałdy srebrnej sukienki do siebie.Blond loki Naomi układane ponad godzinę przypominają fryzurę prosto z łóżka.
-Ha ha bardzo śmieszne- mówi Naomi z irytacją -Kochana jesteś





Nie odpowiadam tylko podplywam do drabinki i gramole się na ziemię. Mam brudne kolana.Cholera.Otrzepuje je szybko zanim ktokolwiek zauważy, że dziewczyna numer 1 w szkole lubi czołgac się po ziemi.A zresztą co to mnie obchodzi?
Słyszę ze ktoś mnie wola, ale ignoruję to.Wolę szukać mojej torebki. W końcu znajduje ją wciśnięty pomiędzy obściskującą się parą na leżaku nad basenem.Wyjmuje z niej telefon.O Boże dwanaście nie odebranych połączeń od mamy.Dzwonie do niej natychmiast.
-Masz być w domu za dziesięć minut wypala mama sekundę po tym jak odbiera
Nawet nie próbuje protestować.To Melinda Gordon, z nią nie wygrasz. Wiadomo, przecież jestem z jej krwi.
Rozglądam się za Naomi albo Silver, ale nie ma żadnej z nich, dlatego daje sobie spokój i idę potykając się w stronę mojego samochodu.Gdy juz jestem przy drzwiach ktoś wola moje imię. Odwracam się gwałtownie.
-Chace - mrucze pod nosem
Chłopak uśmiecha się do mnie swoim najlepszym uśmiechem.





Uśmiech który mówi "myślisz ze jesteś ładna? Mała widziałaś mnie?"
-Laura- powtarza moje imię, a ja przewracam oczami
-Czego chcesz?
-Odwieźć cie do domu? -proponuje chłopak
-Nie dzięki burcze wsuwajac się na fotel kierowcy mojego Chevroleta.Chace marszczy brwi zaniepokojony.
-Jesteś pijana.
-Chyba ja wiem lepiej. Człowieku gdybym była pijana nie wsiadlabym do auta. A teraz z drogi. Musze wracać do domu.
Chace patrzy na mnie jeszcze przez chwilę aż w końcu odchodzi z powrotem na imprezę.
Ruszam z piskiem opon prawie wjeżdżając w kosz na śmieci.
W połowie drogi uświadamiam sobie ze nie mam na sobie butów. Trudno.
Głowa naprawdę zaczyna mnie boleć.
Włączam radio.
...You never love yourself. ..
Wybijam palcami rytm na kierownicy.
...i'm here for you. ..
Nagle oślepia mnie światło z naprzeciwka. Zasłaniam oczy dłonią. Naciskam hamulec, ale zamiast się zatrzymać jadę coraz szybciej.
-Nie-szepczę naciskając hamulec raz po raz. Wtedy dopiero zauważam ze pomyliłam hamulec z pedałem gazu.A wtedy jest juz za późno.
 Na sekundę przed silnym uderzeniem widzę blond czupryne kierowcy czarnego range rovera i jego błękitne oczy rozszerzone ze strachu.
...and maybe you love yourself...
 Tracę przytomność.
...like I love you. ..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz