niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 4


...i think I'm gonna lose my mind. ..
Walę zdrową ręką w radio w samochodzie Naomi. Czy teraz wszędzie muszą puszczać piosenki One Direction? Błagam was.
Moja przyjaciółka rzuca mi zdumione spojrzenie, ale nic nie mówi i bez słowa parkuje na jej stałym miejscu przed naszym liceum London West River. Naomi odgarnia swoje blond włosy z twarzy i wygładza biały T-shirt. Nadal nic nie mówiąc zakłada czarny kapelusz na głowę i przegląda się w lusterku.
-Naomi...-zaczynam ale ona mi przerywa
-Nic nie mów. Dopóki nikt nic nie wie jest dobrze.
-Dopóki-podkreślam -W szpitalu nie będą ciągle milczeć. Wypadek był tylko i wyłącznie moją winą.
-Laura nikt o tym nie wie- mówi Naomi z naciskiem.
Unoszę brwi zdziwiona.
-Co?
Blondynka rozgląda się nerwowo wokół siebie i kontynuuje szeptem:
-Wmówiliśmy wszystkim, że przyjechałaś z innego wypadku. Samochód odholowaliśmy i zabraliśmy cię z miejsca wypadku. On tam został, ale ślady po sprawcy zniknęły.
Otwieram usta ze zdziwienia.
-Kto o tym jeszcze wie?
-Jim, twoja mama,Silver i Chace.
-Chace? -o nie, tylko tego mi brakowało
-Jechaliśmy za tobą, on był trzeźwy, my nie bardzo. Jak ktoś się dowie to wszyscy skończymy w więzieniu za zacieranie śladów. Nie tylko ty.
Kiedy spuszczam wzrok zaciskając usta Naomi łapie mnie za rękę.
-Nie jesteś sama- szepcze pocieszająco
Zmuszam się do uśmiechu i wyjmuję dłoń z jej uścisku. Naomi uśmiecha się ukazując białe proste zęby. Odrzuca włosy do tyłu swoim wycwiczonym gestem. Cała Naomi Clark.
-Idziemy.-nakazuje z gracją wychodząc z auta
Idę za nią odrobinę uspokojona. Kiedy wchodzimy do szkoły od razu napada na nas Silver i Adriana Duncan. Silver ma na sobie beżowy sweter z flagą UK, dżinsowe rurki i trampki. Czarne krótkie włosy spięła spinką. Adriana jest ubrana w brązową koszulę w kratę czarne szorty i trampki Converse. Jej długie czarne proste włosy spływają idealną falą na prawe ramię.
-Gorąco dzisiaj, nie? -Silver wachluje się dłonią- Nie wierzę. To jest Anglia ludzie wrzesień i ponad 20 stopni.
Adriana kiwa głową i przenosi wzrok na mnie.
-Słyszałam, że miałaś wypadek.
Otwieram usta z zamiarem powiedzenia jej, żeby spadała ale ubiega mnie Naomi.
-Nic wielkiego, mała stłuczka, każdemu może się zdarzyć.
Adriana uśmiecha się do mnie szeroko całkowicie już zapominając o tym co przed chwilą mówiła.
-Masz pecha Gordon
Wzruszam ramionami w duchu się  z nią całkowicie zgadzając. Naomi szturcha mnie ramieniem pokazując na coś za nami. Odwracam się na pięcie. O, Boże Chace.
-Hej- chłopak spogląda na mnie niepewnie. Rzucam spojrzenie Naomi i szybko odciągam Chace'a jak najdalej od nich.
-Wiem że ty wiesz-wypalam
W mojej głowie brzmiało to o wiele lepiej.
Chace unosi brwi.
-Co? A okej. Laura, przysięgam ci, że nie pisnę słówka. Ale pod jednym warunkiem.
Wzdycham domyślając się o co mu chodzi.
-Jutro o szóstej. Pasuje ci?
Chace rozpromienia się po czym kiwa głową. Super.To teraz mam już przechlapany jutrzejszy dzień.
         ***
Nie mam zielonego pojęcia po co , ale wracam do szpitala. Mijam salę, w
Której leżałam jeszcze wczoraj toalety aż w końcu dochodzę do sali Nialla. O dziwo dzisiaj jest całkowicie pusta. Rozglądam się szybko po czym wślizguję się do środka. Wygladzam swój biało niebieski sweter ombre i ciągne krótkie szorty w dół. Wtedy dopiero podnoszę głowę i patrze na Nialla leżącego w łóżku podłączonego do miliona różnych rurek. Przełykam ciężko ślinę i powoli zbliżam się do niego.
-Cześć- szepczę. Nie wiem czemu to robię. Przecież on mnie nie słyszy-Jestem Laura Gordon. Wątpię żebyś mnie znał. Chciałam tylko powiedzieć przepraszam. Byłam pijana i to strasznie. Nie wiedziałam co robię. Serio żałuję. To wszystko co chciałam ci powiedzieć. Hmm...szybkiego powrotu do zdrowia.
Nagle słyszę czyjeś kroki w korytarzu. Stoję bez ruchu gdy do środka wchodzą Eleanor i Gemma.Obie przystają na mój widok. Eleanor ma na sobie czerwony kombinezon bez ramiączek i szpilki tego samego koloru. Gemma jest ubrana w błękitną sukienkę zapinaną na guziki z kołnierzykiem i białe baleriny. Blond włosy ma zwiniete w ciasny kok.
-Co ty tu robisz?-Gemma kładzie na stolik papierowy kubek z parującą kawą. Eleanor wpatruje się we mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Hej ja cie znam-wskazuje na mnie palcem.
Gorączkowo próbuję coś wymyślić.
-Eee. ..możliwe- uśmiecham się krzywo- Jestem tu wolontariuszką.
Z twarzy Gemmy znika ta niechęć., ale nie pojawia się uśmiech.
-To ja już pójdę- powoli wycofuję się w stronę wyjścia.
-Zaraz czekaj- serce prawie mi staje gdy Eleanor unosi rękę w moją stronę

-Jak się nazywasz? 
Kamień spada mi z serca. 
-Liz- mowie pierwsze co wpadnie mi do głowy. 
Eleanor uśmiecha się do mnie. 
-Do zobaczenia Liz. 
Nerwowo odwzajemniam uśmiech i wychodzę z sali bez pożegnania. 
Cholera, było blisko. 

...something deep inside me. ..









,


1 komentarz: