czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 38

...who's gonna be the first to say goodbye. ..
-Poważny uraz mózgu. ..
-Nic nie pamięta. ..
-Jest jak nowo narodzone dziecko. ..
Chciałabym zatkać uszy. Chciałabym wsadzić sobie w uszy zatyczki i nie słyszeć ani słowa.
-To będzie trudne. Zarówno dla was jak i dla niego. Będzie musiał przystosować się. To może trochę potrwać. - gdy chowam twarz w dłoniach Louis kładzie mi rękę na ramieniu
Jim wzdycha ciężko i siada przy swoim biurku.
-Musicie teraz dać mu trochę dystansu. Widziała pani jego reakcję, gdy próbowała go pani pocałować- zwraca się do Maury
Kobieta spuszcza głowę a z jej ust wydobywa się głośny jęk. Po chwili zaczyna szlochać.
-Ile to mniej więcej potrwa? - pyta Louis nadal ściskając moją dłoń
Jim wzrusza ramionami.
-Nie wiemy. Pamięć może mu wrócić dzisiaj, jutro, a równie dobrze za rok. Albo nigdy.
Nie powinieneś tego mówić Jim. Spójrz tylko na Maurę. Kobieta znowu wybucha głośnym płaczem. Mało brakuje a ja zrobię dokładnie to samo.
-Dobrze, dziękujemy- Greg łapie Maurę za ramię i pomaga jej wstać- Gdyby jednak co się zmieniło. ..
Jim kiwa głową.
-Jasne.
-A może by tak walnąć go w głowę, ale tak porządnie. Może odzyska pamięć- odzywa się Louis
Przewracam oczami.
-To nie jest pieprzony film, Tomlinson.
-Ale zawsze można spróbować. Gordon- dodaje i mruga do mnie
Nie mogę powstrzymać uśmiechu.
Gdy wychodzimy z gabinetu Maura zatrzymuje mnie i prosi na bok.
-Słuchaj- załamuje ręce- Przykro mi, naprawdę. Naprawdę liczyłam na wasz ślub.
-Nie tylko pani. - mruczę pod nosem
-Mówiłam ci mów mi po imieniu- prosi Maura- Tylko. ..co się stanie z waszym dzieckiem?
Wzruszam ramionami.
-Miejmy nadzieję, że do tego czasu odzyska pamięć.
Błagam, błagam, błagam.
Kobieta wzdycha ciężko po czym mnie przytula. Pozwalam sobie na płacz.
***
Myślałam, że złamał mi serce, kiedy mnie zdradził. Nic bardziej mylnego. Gdy powiedział mi prosto w oczy, że mnie nie zna to mnie całkowicie złamało. Skala bólu od jednego do dziesięciu? Pieprzone jedenaście.
-Wszystko się wali- Naomi kładzie się obok mnie na łóżku- Wszystko.
-Tylko ty i Harry nie- mówię cicho
-Ja i Harry nie? - powtarza Naomi- Jasne. Żeby chociaż między nami do czegoś doszło. Jesteśmy w stosunkach przyjacielskich.
-Boże, jesteście gorsi od Romea i Julii.
Naomi potrząsa głową.
-Nie. To ty i Niall jesteście gorsi od Romea i Julii. Cała wasza historia. Romans i tragedia w jednym. Jeszcze czekać tylko na samobójstwo któregoś z was.- zerka na mnie z przerażeniem- Nie powiedziałam tego, ok?
Macham dłonią lekceważąco.
-Koniec gadania. Idę spać- oznajmiam i odwracam się na drugi stronę
Słyszę jak Naomi mruczy coś pod nosem i ciężko wzdycha. Po chwili zaczyna cicho chrapać. Dlaczego ja nie potrafię tak tak szybko zasypiać?
***
Mija tydzień. Niallowi nadal nie wróciła pamięć. Nie pamięta matki, ojca, przyjaciół, mnie. ..nikogo.
Nawet go nie odwiedzam. Nie mam siły.
Ale za to odwiedzam Summer. Dziewczynka zrozumiała co się stało i odpuściła z tym ślubem. Z dnia na dzień robi się coraz słabsza. Nie mogę patrzeć na to jak codziennie patrzy na mnie tymi zmęczonymi życiem oczami. W takich momentach jak i tych gdy wymiotuje krwią mam ochotę wyjść. Wyjść i o wszystkim zapomnieć.
-Urósł ci brzuch- zauważa Summer słabym głosem, gdy zdejmuję płaszcz
Moja ręką momentalnie wędruje do brzucha zakrytego liliowym swetrem brzucha.
-Możliwe- uśmiecham się do niej
Summer mnie w dłoniach rąbek szpitalnej kołdry.
-Jak myślisz kiedy Niall sobie wszystko przypomni?
Zastygam w bezruchu. Przez dłuższą chwilę nie słychać nic oprócz pikania maszyny, do której podłączona jest Summer.
-Hmm- odwracam wzrok- Mam nadzieję, że niedługo.
Tak. Mam nadzieję.
Nagle Summer kaszle zginając się w pół. Automatycznie zrywam się z miejsca i podkładam jej miskę pod usta.
-To jest do bani- wykrztusza dziewczynka gdy jest już po wszystkim- To całe umieranie. Czy to musi tyle trwać? I tak boleć?
Nie odpowiadam tylko wbijam wzrok w swoje buty.
-Zagrałabym w coś. Może warcaby. - mówi po chwili wesoło
Jakby nic się nie stało.
Chciałabym tak potrafić. Mieć dystans do tego pieprzonego życia.
Gramy w warcaby niecałe pół godziny, ponieważ Summer robi się słabo i musimy przerwać grę. Mówię jej, że idę do stołówki kupić coś do picia i zaraz wrócę. Jednak na korytarzu ktoś mnie zaczepia:
-Panna Gordon?
Odwracam się na pięcie. Szczęka prawie mi opada, gdy widzę policjanta. Zresztą tego samego, który oskarżał Nialla o morderstwo Logana. Ten z krzaczastymi brwiami.
-Tak?- staram się nie denerwować
-O co chodzi? - na końcu języka mam "znowu"
Policjant mruga kilka razy znaczącym spojrzeniem obdarzając mój brzuch. Piorunuję go wzrokiem. Bo w końcu. ..jak on śmie?
-Pojedzie pani ze mną- oznajmia tonem nieznoszącym sprzeciwu
Czy jeśli pokażę mu język to wsadzi mnie do więzienia?  Zawsze byłam ciekawa jak to jest być zakutym w kajdanki. Wiem. Jestem dziwna.
-W jakiej sprawie? - krzyżuję ramiona na piersiach
Policjant chyba zauważa, że tylko sobie z nim pogrywam. Potrząsa głową wyraźnie zniecierpliwiony i poirytowany.
-To już wyjaśnimy sobie na komisariacie.
-Dobrze. Tylko muszę. ..- wskazuję pokój Summer
Krzak łapie mnie za ramię warcząc.
-Nic pani nie musi. Jedzie pani ze mną i koniec gadania.
-Ale...- protestuję, ale on mi przerywa
-Pójdzie pani dobrowolnie czy będę musiał zastosować odpowiednie środki?
Odpowiednie środki?  Powiedz od razu, że zakujesz mnie w kajdanki a nie bawisz się w ceregiele.
-Oczywiście, że pójdę sama- macham ręką z wymuszonym uśmiechem- Ja tylko dużo gadam. Rozumie pan.
Policjant rzuca mi ostatnie złe spojrzenie po czym każe mi iść za nim. Staram się nie robić głupich min i spełniam jego polecenie.
Wsiadamy w jego samochód. Mężczyzna włącza koguta tylko po to, żeby szybciej dojechać na miejsce. Palant.
-Teraz mogę się dowiedzieć o co chodzi? - pytam
Kręci głową.
-Na komisariacie.
Opadam na siedzenie z głośnym westchnięciem.
W radiu gra jakiś jazzowy kawałek. Policjant podspiewuje do niego pod nosem i przytupuje do rytmu.
-Może pan to  wyłączyć?  Albo chociaż przyciszyc? -grzecznie pytam
Naprawdę grzecznie. Nie moja wina, że zabrzmiało to aż tak opryskliwie.
Policjant rzuca mi wkurzone spojrzenie w lusterku, ale wyłącza radio.
W końcu dojeżdżamy na miejsce. Kiedy wchodzimy do środka policjant- sierżant Morgan- jak się przed chwilą dowiedziałam prowadzi mnie do pomieszczenia, w którym jest tylko jeden stolik z dwoma krzesłami naprzeciwko siebie i wielkie okno. Nie, to nie okno. To...jak to się do diabła nazywa?  A tak. Lustro weneckie.
-Proszę, może pani usiąść- Morgan wskazuje mi miejsce naprzeciwko lustra , sam siada tyłem do niego
Rozkłada obok siebie jakieś trzy teczki. Gdy mrużę oczy i odrobinę pochylam się do przodu dostrzegam na nich nazwiska.
Kurwa.
Gordon, West, Lawrence/Paxton.
Morgan zauważa moje spojrzenie i natychmiast zabiera teczki z mojego pola widzenia.
Pieprz się. I tak już wszystko widziałam.
-Otóż. ..- zaczyna policjant- Pani narzeczony miał wypadek, który okazał się celowym zamachem na jego życie.
Zamachem na jego życie. No, weź przestań Morgan.
Kiwam głową bez słowa.
-W wyniku tego zaplanowanego wypadku pani narzeczony stracił pamięć. Proszę mi powiedzieć, nie pamięta niczego czy tylko. ..?
-Niczego- przerywam mu szybko- Nie pamięta swojej matki, mnie, przyjaciół. ..całego swojego życia.
Morgan marsczy brwi.
-Współczuję pani.
Akurat. Pewnie się cieszysz , że dzięki mnie masz pracę i zarabiasz pieniądze.
Zmuszam się do uśmiechu.
-Dziękuję. Ale w czym mają panu pomóc te pytania?
Morgan wzdycha.
-Niecały miesiąc temu został zamordowany Logan West. Który właściwie powinien teraz siedzieć w więzieniu. Ale martwego nie posadzisz- śmieje się ze swojego żartu
-Nieśmieszne- mruczę pod nosem
Morgan uspokaja się i kontynuuje:
-Pani dostawała anonimowe pogróżki, sypialnia pana Horana została zdemolowana. ..
-Tak? - niecierpliwię się
Powinnam teraz być z Summer, a nie z tym kretynem.
-Pan Logan został potrącony przez samochód, a potem jego ciało zostało przeciągnięte do ogródka pana Horana. Tak się składa, że przeprowadziliśmy kilka analiz. ..
W końcu to wasza praca.
-I wychodzi na to, że pana Westa potrącił zielony samochód.
Wzruszam ramionami.
-I co z tego?  Tysiące ludzi mają zielone samochody.
Morgan uśmiecha się pod nosem.
-Tak się składa, że wypadek, w którym brał udział pan Horan też spowodował zielony samochód.
Prostuję się na siedzeniu nagle zaczynając wszystko rozumieć. -Czyli. ..czyli, sądzi pan, że w obu tych przypadkach wypadek spowodowała jedna i ta sama osoba?
Policjant kiwa głową prawie pękając z dumy.
-Tak.
Bębnię palcami o oparcie krzesła.
-Ale kto?
Morgan uśmiecha się tajemniczo.
-Mamy pewne podejrzenia.
-Czyli? - irytuję się
Podsuwa mi pod nos teczkę, którą trzymał na kolanach i której wcześniej nie zauważyłam.
Stuka palcem w żółta samoprzylepną karteczkę na teczce.
Wstrzymuję oddech.
Maddy Mead.
***
-Nie wierzę, że to ona- macham rękami tak gwałtownie, że prawie wytrącam Naomi z rąk tacę z jej lunchem
Blondynka odsuwa się ode mnie i kopniakiem przesuwa krzesło tak, żeby można było na nim usiąść.
-Mhm- mruczy pod nosem i zabiera się do jedzenia
Rozglądam się dookoła stołówki. Wszędzie pełno wrzeszczących nastolatków. W kącie jakaś para wsysa się nawzajem. Obrzydlistwo. Najwidoczniej potrzebne im kilka lekcji całowania.
-Słuchasz mnie w ogóle? - pytam Naomi
Dziewczyna wbija widelec w kawałek kiwi, który rozbryzguje sokiem i kiwa głową.
-Jasne. Nie wierzysz, że to Maddy zabiła twojego byłego chłopaka i próbowała zrobić to samo z teraźniejszym. I ja ci powiem, że też w to nie wierzę. Przecież ona nawet nie potrafiła powiedzieć zdania bez chociaż jednego zająknięcia się.
Przewracam oczami.
-Naomi, to jest poważny temat.
Dziewczyna rzuca mi oburzone spojrzenie.
-Ale ja jestem bardzo poważna.
Prycham cicho.
-To co hmm. ..idziesz dzisiaj do Nialla?
Wytrzeszczam na nią oczy.
-Zwariowałaś?  Nie. Przecież on nawet nie wie kim jestem. - kiedy to mówię ledwo powstrzymuję łzy
Naomi potrząsa głową.
-To chyba właśnie o to chodzi, żeby zrobić coś w tym kierunku. A zmieniając temat...mamy nowe ciacho w klasie.
Wznoszę oczy ku niebu.
-I co z tego? Ty i tak jesteś z Harrym.
Naomi rzuca widelcem.
-Nie jestem z Harrym. Ile razy można to powtarzać?
-Okłamujesz samą siebie. Wiesz o tym?
Blondynka kiwa głową zniecierpliwiona.
-Tak, tak.
W tym samym momencie dzwoni dzwonek wzywający nas na lekcje. Naomi z osiąganiem rusza na historię świata, a ja na angielski. Zatrzymuję się przy szafkach skąd biorę książki do angielskiego. Już mam od nich odejść, gdy ktoś upada z hukiem na ziemię obok moich nóg. A tak właściwie to pod moimi nogami.
Przestraszona odskakuję z cichym okrzykiem na bok.
-Spokojnie- głos należy do chłopaka, którego wcześniej ani razu nie widziałam w West River
Chociaż ostatnio niezbyt często odwiedzam jej mury.
-Cole- chłopak podnosi się z gracją z podłogi ( ja bym pewnie nie podniosła się wcale z tej podłogi) i podaje mi rękę, którą ściskam z ociąganiem- Cole Hudson. Laura Gordon, tak?
Marszczę brwi zaskoczona.
-Tak. Skąd wiesz.
Cole wzrusza ramionami.
-Jesteś dość znana. Z gazet. No i...- spogląda znacząco na mój brzuch
-Jeśli chcesz powiedzieć, że jestem gruba to po prostu to z siebie wykrztuś- warczę
Cole kręci głową z uśmiechem.
-Nie chciałem powiedzieć, że jesteś gruba. Po prostu masz ładny sweter.
Unoszę brwi. Niezłe wybrnięcie z niezręcznej sytuacji.
Dopiero teraz zaczynam się mu przyglądać. Cole jest niewiele wyższym ode mnie szatynem o migdałowych oczach. Jedno słowo. Ciacho.
-Zresztą jesteśmy w jednej klasie- mówi Cole
-To tu jesteś tym nowym? - wykrzykuję na cały głos
Cole śmieje się.
-Tak. To ja jestem tym nowym. I zdaje się, że zaczyna nam się lekcja. Mam- zerka na plan zajęć- Angielski z panem Cannonem.
-Ja też- uśmiecham się do niego ciepło
Chłopak odwzajemia uśmiech i idzie ze mną na lekcje.
***
Okej. Więc co musze przyznać Cole Hudson oprócz tego, że jest mega przystojny to ma też wiele innych pozytywnych cech. Jest bardzo miły, zabawny i...juz zdobył sympatię wszystkich. Szczerze mówiąc nie ufam ludziom, których wszyscy kochają, ale chyba dla Cole'a zrobię wyjątek.
Po południu wybieram się do szpitala. W drodze do sali Summer na korytarzu spotykam... Nialla.
-Niall- staję jak wryta na jego widok
Blondyn ćwiczy chodzenie o kulach. Słysząc mój głos przerywa i patrzy na mnie i ze zdziwieniem.
-Cześć. Laura...tak?
Nie płacz.
Zagryzam boleśnie wargę i kiwam głową bez słowa.
Niall uśmiecha się do mnie niepewnie.
-Ja...musze iść- chcę już go minąć, ale Niall łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie
Zapiera mi dech w piersi. A jego dotyk wzbudza tyle emocji. ..
-Byliśmy parą, prawda? - pyta Niall nie owijając w bawełnę
Ja też nie będę tego robić.
Potakuję.
-A dziecko- patrzy z zaciekawieniem na mój brzuch- jest moje?
-Tak- odpowiadam nieswoim głosem
Niall podnosi na mnie wzrok.
-Uwierz mi chciałbym to wszystko pamiętać. Pewnie teraz nie jest ci za fajnie.
Nie jest mi za fajnie?  Bardzo trafnie ujęte Horan.
Wzruszam ramionami.
-Ale...przepraszam, ale nie potrafię tak z miejsca cię pokochać. Uwierz mi próbowałem. Jesteś naprawdę śliczną dziewczyną i w ogóle, ale na razie to nie wyjdzie. Wiesz o tym?
Kiwam głową.
-Bądźmy przyjaciółmi okej? - proponuje z szerokim uśmiechem
Zaciskam zęby i ponownie kiwam głową.
A potem wyrywam się z jego uścisku i idę do Summer. To było...to nie miało żadnego sensu. To co on mówił. ..bez sensu.
-Summy? Juz jestem. - mówię łamiącym się głosem
Nikt mi nie odpowiada.
Ze ściśniętym sercem wchodzę do środka.
I zamieram.
Łóżko Summer Johnson jest puste. Zaścielone.
Jakby nikt nigdy w nim nie leżał.
Martwe.
Nie.
Błagam.
Nie.
...spaces between us. .












♥♥♥
Hej ;*
Bosz jaka juz jestem stara ;)) właśnie dzisiaj mi siedemnastka stuknela ;)) yeah!  Jeszcze rok i wakacje w Londynie <3
Podoba wam się rozdział?  Bo mi jakoś tak..no nie wiem. Miał wyjść lepszy ale oczywiście wyszło jak wyszlo ^^
XX
♥♥♥
















poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 37

...this time i'm ready to run. ..
Opieram dłonie na oparciach  obu stron krzesła i bębnię o nie palcami.
-Mogliby już nam tego wszystkiego oszczędzić i powiedzieć co się stało. - marudzi Harry kładąc głowę na ramieniu Naomi
Blondynka bierze go za rękę i splata palce z jego palcami. Zerka na mnie kątem oka, gdy mówi:
-Na pewno wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Wbijam paznokcie we wnętrze dłoni. Nie mogę pozbyć się wrażenia że to wszystko moja pieprzona wina. Mogłam mu to wybaczyć. W końcu był pijany. Po pijaku się nie liczy, prawda? -Siedzimy tu już drugą godzinę, a nadal nic nie wiadomo- Louis kopie nogi krzesła Eleanor
Dziewczyna tylko wzdycha nie mając siły na zwrócenie mu uwagi.
Cała rodzina Nialla włącznie z Theo śpiącym słodko na kolanach u Denise siedzi kilka metrów od nas. Na tyle daleko, że nie słyszę o co się tak spierają. Chociaż można się domyślić po tym jak często rzucają spojrzenia w moją stronę.
-Pani Horan- w końcu z sali, w której leży Niall wychodzi Jim
Zrywam się z miejsca tak jak pozostali on jednak kieruje się w stronę rodziny.
Przekazuje im informacje na tyle cicho, że nic nie słyszymy. Louis klnie pod nosem.
-Z nami tez mógłby się tym podzielić- warczy- Kto jak kto, ale my też jesteśmy jego rodziną.
Liam, Zayn i Harry bez słowa potakują.
Kiedy Jim odchodzi od Horanów widzę jak Maura bezsilnie osuwa się na krzesło i chowa twarz w dłoniach.
Jim przechodzi obok nas nawet na mnie nie patrząc.
-Jim! - pędzę za nim
Mężczyzna zatrzymuje się w miejscu z niepewną miną.
-Co z nim? - pytam starając się nie płakać
Jim rzuca spojrzenie za moje ramię po czym mówi cicho.
-Obowiązuje mnie tajemnica. Dobrze o tym wiesz.
Mam ochotę go walnąć. Kto jak kto, ale on powinien wiedzieć co łączy naszą dwójkę i jak mi na nim zależy.
-Jim- jęczę
Mój ojczym wzdycha i daje za wygraną.
-Miał wypadek samochodowy.
Omal nie mdleję z ulgi. Już myślałam, że próbował popełnić samobójstwo.
-Jakiś samochód w niego uderzył. Tak mocno, że samochód Nialla przekoziołkował i miał dachowanie. - ciągnie Jim zmęczonym głosem
Zakrywam usta dłonią. Muszę usiąść. Naprawdę muszę usiąść.
-Jest w śpiączce. Już drugi raz w tak krótkiej odległości czasu. Jego organizm jest zbyt słaby i może tego nie wytrzymać.
Krew dudni mi w uszach.
-Laura? - ledwie słyszę głos Jima
Może ja lepiej usiądę.
-Laura! - Jim łapie mnie za ramię
Patrzę na niego, ale widzę tylko rozmazane kolory i kontury jego twarzy. Coraz trudniej mi się oddycha.
-Usiądź. - Jim pomaga mi usiąść
Z drugiej strony ktoś podaje mi plastikowy kubek z wodą z dystrybutora. Podnoszę głowę i uśmiecham się słabo do Naomi.
-Dzięki.
-Nie dziękuj tylko pij- prawie wpycha mi ten kubek do rąk
-Małymi łykami- ostrzega mnie Jim z ręką na moim ramieniu
Kiedy wypijam wodę od razu robi mi się lepiej. Muszę jeszcze tylko trochę posiedzieć i głęboko poodychać.
-Co się stało? - Naomi krzyżuje ramiona i patrzy na Jima z zaciekawieniem
Mężczyzna ociera ręką czoło o siada obok mnie.
-Czujesz się już lepiej?
W odpowiedzi kiwam głową. 
-Na pewno? 
Rzucam mu zniecierpliwione spojrzenie. 
-Zamknij się i mów co z Niallem. 
Jim zaczyna bawić się palcami swojej dłoni. Wygląda na zdenerwowanego. Bardzo zdenerwowanego. 
-Nie jest dobrze. Tyle ci mogę powiedzieć. 
Zagryzam wargę. 
-Będziecie musieli przełożyć ślub- dodaje wstając
Wbijam wzrok w swoje trampki.
-Ślubu nie będzie- kiedy Jim marszczy brwi wyjaśniam krótko- Zerwaliśmy. 
Jim otwiera usta po czym je zamyka najwyraźniej nie wiedząc co powiedzieć. 
-Ale to wcale nie znaczy, że chcę, żeby coś mu się stało- mówię ze łzami w oczach
Naomi odwraca wzrok. 
-Gdzie mieszkasz? - pyta Jim spokojnie
-U mnie. 
Mój ojczym odwraca się do Naomi. 
-Wydaje mi się, że w takim stanie powinna wrócić do nas. 
-Nie! - protestuję głośno aż wszyscy kierują na mnie swoje spojrzenia- Ja...nie, nie chcę słychać mamy i jej złotych rad. Nie usunę ciąży. 
-Czy ktoś ci każe ją usunąć? - Jim unosi brwi
-Tak. - kiwam głową- Twoja żona. 
Jim jest wyraźnie zszokowany tą wiadomością.
-Melinda kazała mi usunąć ciążę? 
Potakuję. 
-Nie...nie wierzę. 
-Też nie wierzyłam. 
-Porozmawiam z nią- Jim kładzie dłoń na moim kolanie- A teraz przepraszam cię, ale naprawdę się spieszę. 
Zmuszam się do uśmiechu. 
-Jasne. 
Kiedy odchodzi Naomi zasypuje mnie pytaniami:
-Jak się czujesz?  Co z Niallem?  Co się stało?  I jak się czujesz? 
Przewracam oczami. 
-Czuję się świetnie. Niall jest w śpiączce. 
Naomi rozdziawia usta. 
-Co do cholery? 
-Spiączka- powtarzam przez zaciśnięte zęby 
Naomi zakrywa usta dłonią. 
-O Boże. Tak mi przykro. 
-Mi też. 
Blondynka obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie. 
-Wszystko będzie dobrze- szepcze splatając swój mały palec z moim małym palcem
Postaram się w to uwierzyć. 
***
Po południu Jim każe nam wszystkim wynieść się ze szpitala, bo tym, że będziemy siedzieć pod jego salą nic nie zdziałamy. Może i ma rację. 
-Ostatnio trochę odpuściłam sobie szkołę- papla Naomi latając po salonie i odkurzając kurze z półek- A to wszystko przez was- obraca się na pięcie i piorunuje wzrokiem mnie i Harrego
Przyciągam kolana do brody i wpatruję się w nią beznamiętnie. 
-Jak tak dalej pójdzie to mnie wyleją. 
-Ze mną jeszcze tego nie zrobili- mruczę pod nosem
Oboje z Harrym podskakujemy gdy Naomi bierze za duży zamach miotełką i tłucze jakiś zielony wazon. 
-Ups- mówi wcale nie zmartwiona- To własność Jenn. O jak przykro. - kopie szczątki pod szafkę i rzuca miotełką na ziemię- Mam dość. 
Po tych słowach pada na miejsce obok mnie i włącza telewizor. 
-...Niall Horan. ..
Momentalnie przełącza. 
-...miał poważny wypadek. ..
Powtarza czynność. 
-...podejrzewa się, że wypadek był zaplanowany. ..
Chce już zrobić to samo, ale ja wyrywam jej pilot z ręki i każę jej się uciszyć. 
-Mamy nagranie, na którym widać co naprawdę się stało- mówi spikerka
Zaintrygowana pochylam się do telewizora. Harry otwiera szeroko oczy, gdy na ekranie i pojawia się owo nagranie. Pierwsze co widać to samochód Nialla jadący po pustej ulicy. Nagle zza zakrętu wyjeżdża drugie auto. 
-Co do diabła? - Naomi łapie Harrego za rękę
Drugi samochód jedzie prosto na auto Nialla. Widać, że chłopak chce skręcić pewnie nieźle zdziwiony i przestraszony zachowaniem drugiego kierowcy. Ale wtedy ten samochód też skręca i uderza w niego z całej siły. Wstrzymuję krzyk. 
Samochód Nialla koziołkuje i zatrzymuje się po długiej jak godzina minucie na dachu. 
A sprawca odjeżdża. Jego jedynym obrażeniem były przednie światła. 
Sukinsyn. 
Zaczynam płakać. Coraz głośniej i głośniej. Naomi zszokowana przyciąga mnie do siebie i mocno mnie przytula pozwalając moczyć łzami swoją koszulę. 
-Cii. ..tak, tak- szepcze głaszcząc mnie po głowie
-Przysięgam, że gdy tylko się obudzi wrócę do niego- chlipię- Wybaczę mu wszystko. Tylko chcę, żeby żył. 
Naomi bez słowa kiwa głową. Spoglądam przez łzy na Harrego. Chłopak siedzi jak oniemiały ze wzrokiem wbitym w ekran telewizora. 
Naomi ściska mnie mocniej i całuje w czubek głowy. 
-Pójdę po coś na uspokojenie. 
Ma rację. Prawie krztuszę się od łez. 
Naomi wychodzi do kuchni zostawiając mnie i Harrego samych. Harry podnosi się z miejsca i kopie ekran telewizora Naomi. Zrobił to tak szybko, że nie miałam żadnych szans na reakcję. Żadnych. 
-Harry! - wołam zaskoczona
Naomi wbiega do salonu. Gdy zauważa co się stało zaczyna się drzeć na Harrego. 
-Ty pieprzony debilu! Odkupujesz nowy. A co tam, stać cię. 
Po czym wraca do kuchni. Dziwna reakcja na kogoś kto właśnie zniszczył ci plazmowy drogi telewizor. 
Spoglądam na Harrego kątem oka. 
-No nieźle- mruczę
Harry łapie się za głowę i wybiega z domu Naomi. Boję się, że zrobi coś głupiego. Na szczęście on za chwilę wraca i tym razem biegnie na górę po schodach. Patrzę za nim z rozdziawionymi ustami. 
W tym samym momencie do środka wchodzi pani Johnson z Summer. 
-Dzień dobry- uśmiecha się kobieta zdejmując z siebie kurtkę
Szybko ocieram łzy wierzchem dłoni. 
-Laura! - Summer przytula się do moich nóg
Nie płacz. Nie płacz. Tylko nie przy Summer. 
-Harry nas wpuścił.Mam nadzieję, że...-pani Johnson zatrzymuje się gdy jej wzrok pada na rozbity telewizor- Co tu się stało? 
-Mały. ..hmm. ..wypadek- delikatnie poklepuję Summer po ramieniu
Jej matka rzuca mi podejrzliwe spojrzenie. Pewnie straciła już resztki szacunku jaki do mnie miała nawet jeśli jakiś miała. 
-Płakałaś. - nie wiem czy to pytanie czy po prostu stwierdzenie
Potrząsam głową. 
-Nie. Gdzie tam...- posyłam jej szeroki uśmiech i biorę Summer za rękę- Chcesz coś robić, Summy?  A może jesteś głodna? 
Dziewczynka kręci głową i mówi:
-Chcę planować twój ślub. 
Zatrzymuję się jak murowana. 
Akurat w tym momencie Naomi wraca do salonu w dłoni trzymając tabletki. 
-Dzień dobry- wita się cicho i pędzi na górę po drodze rzucając mi pudełko tabletek
Łapię je co z moim refleksem jest prawie niemożliwą rzeczą do zrobienia. 
-Mój ślub. ..- śmieję się nerwowo- Ale możemy porobić coś ciekawszego. Porysować, pograć w monopol. ..
-Nie! - Summer tupie nogą- Przyniosłam katalog z tortami i tymi tego typu rzeczami- pani Johnson podaje jej owy katalog
Summer otwiera go na przypadkowej stronie i pokazuje mi różowy, piętrowy tort ozdobiony dużą ilością różyczek z cukru. 
-Ten jest śliczny, prawda? - prawie podskakuje w jednym miejscu
Lepiej powiedzieć jej teraz czy poczekać z tym do dnia ślubu? 
-Summer. ..- zaczynam cicho, ale ona nie daje mi dojść do słowa
Jak zawsze.
-A może lepiej taki? - pokazuje wielki czekoladowy tort- Uwielbiam czekoladę. 
Z doświadczenia wiem, że takich spraw nie należy odwlekać i, że lepiej walić od razu z grubej rury. 
-Summer- staram się brzmieć stanowczo
Prawie wyrywam jej ten katalog z rąk na co ta prawie wybucha płaczem. Od razu chcę przy niej kleknąć i błagać na kolanach o wybaczenie, ale muszę się przemóc i dokończyć to co chciałam zrobić. 
-Summer- sadzam ją na kanapie, a sama zajmuję miejsce obok niej
Pani Johnson siada na fotelu dalej od nas, ale widzę, że przysłuchuje się każdemu mojemu słowu. 
-Otóż. ..- bawię się moimi włosami- Stało się coś. ..- przełykam ślinę- Ślub się nie odbędzie. 
Summer parska śmiechem. 
-Żartujesz. Prawda?  Powiedz, że żartujesz. 
Chcę tak powiedzieć, Summy. Naprawdę. Ale nie mogę. 
-Nie, to prawda. Niall. ..Niall miał wypadek, leży w śpiączce. A...a zresztą zerwaliśmy kilka dni temu. 
Summer wpatruje się we mnie z niedowierzaniem. 
-Nie- szepcze kręcąc głową- To nieprawda.
Zagryzam wargę i odwracam wzrok. Wybacz mi Summy. Proszę. 
Dziewczynka zrywa się z miejsca i zaczyna na mnie wrzeszczeć:
-Obiecałaś mi! Oboje mi obiecaliście! Jak...dlaczego? ! Nienawidzę cię!  Wszyscy jesteście tacy sami! 
Ja chcę się tylko wtopić w tą pieprzoną kanapę. Nic więcej. Czy to aż tak dużo? 
-Summer! - jej matka próbuje przywołać ją do porządku
Na próżno. Summer kopie stolik kawowy pewnie wyobrażając sobie, że ten stolik to ja. 
-Przepraszam. Przepraszam- powtarzam to jak mantrę
Jakby miało coś pomóc. 
Nagle Summer przerywa i wbija we mnie wzrok. W jej spojrzeniu zauważam coś dziwnego. Zaczyna się chwiać. W kąciku jej ust pojawia się krew. Pani Johnson natychmiast do niej dopada
-Summy, słoneczko!- łapie ją pod ramiona i zwraca się do mnie z ponagleniem w głosie-  Pomóż mi położyć ją na kanapie. 
Nie musi mi tego powtarzać drugi raz. Szybko chwytam Summer za nogi. Jest tak lekka, dosłownie jakby była pusta. 
-Co się stało? - Harry i Naomi zbiegają ze schodów
-Zadzwońcie po karetkę! - krzyczy mama Summer
-Co się z nią dzieje? - pytam głaszcząc delikatnie krótkie włosy dziewczynki
Pani Johnson siada obok niej i chowa twarz w dłoniach. Po chwili odrywa je od twarzy i szepcze:
-To już koniec. Summer umiera. 
***
-Jej stan jest stabilny- mówi doktor Kylar 
Matka Summer wydmuchuje nos w chusteczkę wyraźnie uspokojona. 
-Ale to już jej ostatnie dni. 
-Dni? - powtarzam chrapliwym głosem- Jak to dni?  Miały być tygodnie. 
Doktor Kylar wzrusza ramionami ze smutkiem. 
-To nie my decydujemy. Śmierć przychodzi kiedy chce. Przykro mi. 
Po tych słowach odchodzi. Pani Johnson wybucha szlochem. Mało brakuje, żebym ja zrobiła to samo. 
-Mogę coś dla pani zrobić? - pytam klękając przed nią
-Tak- kobieta kiwa głową- Obiecaj mi, że gry będziesz miała własne dziecko będziesz dla niego najlepszą matką na świecie. Obiecaj mi to- wpatruje się we mnie z naciskiem
-Obiecuję- mówię biorąc ją za rękę- Obiecuję. 
***
-Louis? - z zaskoczeniem podchodzę do niego gdy zauważam go przy sali Nialla- Co ty tu robisz? 
-Mógłbym zapytać cię o to samo- Louis mierzy mnie wzrokiem
-Byłam u Summer. - wyjaśniam i siadam obok niego - A ty? 
-Niall się obudził- mówi Louis
Prawie spadam z krzesła. 
-Co? - wykrztuszam- Jak..jak
Chłopak przerywa mi machnięciem ręki. 
-Nieważne jak i dlaczego.  Ten chłopak ma jakieś cholerne szczęście. 
Zrywam się z miejsca. 
-Muszę do niego iść. 
Louis rzuca mi przeróżne spojrzenie. 
-Nie możesz. 
-Dlaczego? - pytam
-Bo nie. 
-Jest tam Maura albo jakiś lekarz? 
Louis niechętnie kręci głową. 
-Więc co? 
- Po prostu nie możesz. 
Prycham i wchodzę. 
-Nie!- Louis próbuje mnie jeszcze zatrzymać- Laura, lepiej żebyś tam nie wchodziła. Za późno. 
Kiedy widzę Nialla leżącego na łóżku szpitalnym z obandażowaną głową i opatrunkiem na oku zaczynam płakać. Czemu ostatnio zrobiłam się takim mazgajem? -Niall- siadam obok jego łóżka- O Boże. ..
Chłopak rzuca mi zaciekawione spojrzenie. 
-Cześć- mówi, ale ja nie zwracam na to uwagi
-Przysięgam, że ci wybaczam ci. Wybaczam ci wszystko. Boże. ..kocham cię. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo. ..i że nie mogę się stracić. Jesteś. ..
Niall chrząka wyraźnie speszony. 
-Hmm. ..to fajnie. Naprawdę. Ale czy przypadkiem nie pomyliłaś pokoi?  Bo ja cię chyba nie znam. 
...escape from the city and follow the sun. ..









♥♥♥
Hej ;*
Jak tam mija wam poniedziałek ? :))
mam nadzieje że rozdział wam się spodoba :* a teraz idę oglądać Miasto Kości ( czy tylko ja uważam, że Alec jest mega przystojny?  xD)
XX
♥♥♥


sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 36

...once in the lifetime. ..
Pół godziny zajmuje mi wzięcie się w garść. Perrie próbuje mnie pocieszać jednocześnie płacząc razem ze mną. W końcu jednak mówię sobie "dość" i wstaję z podłogi. Z wielkim trudem, ale wstaję. Ocieram twarz wierzchem dłoni.
-Gdzie idziesz? - Perrie zdziwiona podnosi się za mną
Bez słowa wchodzę do sypialni. Próbując nie płakać zaczynam się pakować.
Dziewczyna wparowuje do pokoju, na mój widok otwiera usta chcąc coś powiedzieć, ale po chwili je zamyka i pomaga mi.
-Jak tylko Zayna nie będzie w domu zrobię to samo- mówi cicho
Wrzucam do walizki kolejną bluzkę.
-A gdzie pójdziesz? - podnoszę na nią wzrok
Perrie wzrusza ramionami.
-Chciałabym wrócić do mamy, no ale cóż. ..ona nie mieszka w Londynie. Na początku zamieszkam z Jade. A potem. ..może kupię sobie własny dom. A ty...wrócisz do domu?
Parskam gorzkim śmiechem.
-Nie mam zamiaru słuchać "a nie mówiłam" mojej matki. Cholera, Naomi na pewno mnie przyjmie.
Perrie kiwa głową ze zrozumieniem. Dalsze pakowanie kontynuujemy w zgodnym milczeniu.
-Pieprzony wieczór kawalerski- mruczę pod nosem- Chociaż, może dobrze. ..niewiadomo co by po ślubie wyprawiał.
Perrie krzyżuje ramiona na piersi.
-Ale chyba nie zamierzasz darować tej suce, co? Bo, ja nie zamierzam.
Rzucam jej zmęczone spojrzenie.
-Żebym ją chociaż znała.
Perrie wzrusza ramionami.
-Ja nie zamierzam tego tak zostawić. Kupię sobie broń, albo coś. ..- kiedy wytrzeszczam oczy śmieje się ponuro- Żartuję.  Na razie zatrzymam się na upiciu do nieprzytomności.
Zagryzam wargę.
-Żebym ja chociaż to mogła zrobić.
Nagle do mnie wszystko dociera. I uderza ze zdwojoną siłą.
Bo aktualnie jestem w ciąży, bez chłopaka i wsparcia własnej matki.
-Cholera- opadam bez sił na łóżko
Perrie idzie w moje ślady.
-Co ja powiem Summer? Muszę odwołać ślub. Co ja mam teraz z tym wszystkim zrobić?
Ukrywam twarz w dłoniach. Dziewczyna  klepie mnie po ramieniu w niezręcznym geście pocieszenia.
-Może moja matka miała rację i powinnam usunąć tą ciążę- zastanawiam się na głos
Perrie mocno chwyta mnie za rękę tak nieoczekiwanie, że prawie wychodzę z siebie.
-Nie możesz tego zrobić- jej niebieskie oczy są pełne jawnego przerażenia- Nie możesz- potrząsa głową- Po prostu nie możesz.
Po chwili cofa dłoń.
-Spokojnie- mruczę- W życiu nie byłabym do tego zdolna. Są inne opcje, na przykład adopcja. ..
-Moim zdaniem powinnaś zatrzymać to dziecko i wychowywać je nawet sama- przerywa mi Perrie tonem ostrym jak brzytwa- Masz przyjaciół, którzy zawsze ci pomogą. No i Niall zawsze może ci płacić alimenty czy coś.
Prycham ze złością.
-Jeszcze nie zniżyłam się do tego poziomu.
Po tych słowach wracamy do pakowania. Nie zostawiam ani jednej rzeczy, które do mnie należą. Wyjmuję nawet ubrania z pralki. Zabieram wszystkie moje książki, kosmetyki i inne drobiazgi. Po godzinie dom Nialla wygląda dokładnie tak jak przed moim wprowadzeniem się. Czyli jak dom z katalogu (trudno się przyznać, ale to głównie ja robiłam ten bałagan).
-Dziwne, że jeszcze nie wrócił- odzywa się Perrie gdy już zakładam na siebie kurtkę i chwytam w dłonie kluczyki od samochodu
W odpowiedzi wzruszam ramionami.
Nie miałam nawet sił na to, żeby się przebrać z tych dresów. Na nic nie miałam siły. Taka prawda.
Już mam wychodzić, gdy drzwi otwierają się z rozmachem prawie we mnie uderzając. Klnę pod nosem wcale niezdziwiona widokiem Nialla z Louisem. Nie no, Louisem jestem zdziwiona.
-Laura! - blond włosy Nialla są rozczochrane i sterczą w cztery różne strony
To tylko przypomina mi o tym co zrobił. Powstrzymuję łzy cisnące mi się do oczu i odwracam wzrok.
Perrie staje przede mną zasłaniając mi Nialla za co w duchu jej dziękuję, bo nie wiem czy dłużej bym wytrzymała.
-Daj jej spokój- warczy dziewczyna- Już wystarczająco przeszła.
Niall zastępuje nam drogę.
-Daj to sobie wyjaśnić.
-Tu nie ma czego wyjaśniać- w końcu podnoszę na niego wzrok- Po prostu przespałeś się z inną dziewczyną w swój własny wieczór kawalerski. Gratuluję, naprawdę gratuluję.
Niall rozkłada ręce w geście bezradności.
-Ja...
-Przestań do cholery- przerywam mu- Nie mam ochoty na słuchanie twoich pieprzonych kłamstw.
-Louis, błagam cię powiedz coś- Niall zwraca się do swojego kumpla, który opiera się o drzwi i wygląda jakby chciał stąd jak najszybciej uciec
Louis rzuca mu pełne niechęci spojrzenie.
-Co mam powiedzieć? Że niby tego nie zrobiłeś tak?  Oboje dobrze wiemy, że jednak zrobiłeś. Nie jestem ślepy, widziałem co widziałem. Uwierz mi jeśli ona ci to wybaczy powinieneś nosić ją na rękach do końca swojego życia. Albo nie wiem co.
Piorunuję go wzrokiem.
-Przestań Lou. Tego się nie da wybaczyć.
Chłopak tylko wzrusza ramionami z miną mówiącą "Ale spróbowałem".
-Jak to nie da się wybaczyć? - Niall łapie się za głowę- Ja wybaczyłem ci wiele innych rzeczy.
-Teraz masz zamiar wypominać wszystko co ja zrobiłam? - warczę- Jeśli tak to daj sobie spokój bo to jest po prostu żałosne.
Chwytam walizkę i podnoszę ją do góry.
-Laura. ..bylem pijany! - Niall podejmuje ostatnią próbę ratunku
Dla mnie to nie jest żadne wytłumaczenie. Pewnie jak dla każdego.
-Nienawidzę cię- syczę
Zabawne jak mała granica dzieli miłość i nienawiść.
Bez słowa mijam go i Louisa po czym wychodzę razem z Perrie.
***
-Nie wierzę. To skurwysyn. Naprawdę. Gdyby tu stał właśnie w tej chwili powiesiłabym go za jaja na tym żyrandolu- Naomi wskazuje w górę
Mimo złego samopoczucia parskam śmiechem. Naomi nie oszczędza w słowach opisując jak by to torturowała Nialla. Nie pozostawia na nim suchej nitki. Nie miałam pojęcia nawet ze istnieje tyle obraźliwych określeń poza dupkiem. Chyba muszę je gdzieś zapisać.
-Ja...cholera, do diabła nie wierzę. - Naomi macha rękami- On jest w tobie tak zakochany. ..on cię nie mógł tak po prostu zdradzić z jakąś nieznaną nam laską na własnym wieczorze kawalerskim.
Rozkładam ręce w geście bezradności.
-A jednak mógł.
Naomi potrząsa głową.
-Może najpierw powinnaś z nim porozmawiać. Wyjaśnić parę rzeczy.
-Naomi, tu nie ma czego wyjaśniać- przerywam jej gwałtownie- On...on jest już dla mnie nikim.
Blondynka spuszcza głowę wyraźnie zrezygnowana.
-Co zrobisz z dzieckiem? - pyta cicho
-Jak to co zrobię? Oczywiście, że je wychowam.
-Twoje dziecko będzie najpiękniejsze na świecie a przy tym najbardziej zdemoralizowane. - stwierdza Naomi- A teraz koniec tej rozmowy i tradycyjne jedzenie lodów.
W przeciągu ostatnich miesięcy zjadłam więcej lodów niż przez całe moje życie. To tylko pokazuje jak się to wszystko skomplikowało.
Jemy te lody do wieczora aż robi nam się niedobrze a mi tylko bardziej chce się płakać. Cholera.
Około dwudziestej do Naomi przychodzi Harry. Z uśmiechem a zarazem ze smutkiem obserwuję jak przytulają się na powitanie.
-Hej- Harry uśmiecha się do mnie niepewnie
Odwzajemniam uśmiech.
-Cześć.
Harry niezręcznie mnie przytula i szepcze do ucha:
-Przepraszam.
Odsuwam się od niego zdezorientowana.
-Nie rozumiem. Za co mnie przepraszasz?
Harry zagryza wargę i wbija wzrok w swoje stopy.
-Bo...nie pilnowałem go zbytnio. ..
Mam ochotę wybuchnąć śmiechem i płaczem. Mam chyba jakiś rozstrój nerwowy.
-Harry,  to nie jest twoja wina- ucinam idąc do salonu
Chłopak idzie za mną w dłoniach mnąc szarą czapkę, którą właśnie zdjął z głowy.
 -A właśnie, że to moja. Widziałem Mel juz wcześniej w klubie, ale nie myślałem. ..
Gwałtownie obracam się na pięcie i wbijam wzrok w Harrego.
-Jaka Mel?
Harry śmieje się nerwowo.
-Powiedziałem Mel?  Jaka Mel?  Przepraszam pomyliło mi się coś. Chciałem powiedzieć. ..
-Nie pieprz -warczę- I nie próbuj zamydlić mi oczu. Powiedziałeś "Mel". Kim do diabła jest ta dziewczyna? Po prostu mi odpowiedz.
Harry wpatruje się we mnie z dziwną miną.
-Harry. - Naomi rzuca mu pytające spojrzenie
Chłopak unosi obie dłonie do góry i robi kilka kroków w tył.
-Nie chcę się w nic mieszać. Myślę, że powinnaś porozmawiać o tym z Niallem.
Wymieniam spojrzenia z Naomi. -Nie tylko ty masz tajemnice. - kończy Harry po czym rzuca czapkę na kanapę i przeciąga się- Ma ktoś ochotę na pizzę?
Ja stawiam.
***
Dwa dni później spotykam się z Niallem. Drzwi otwiera mi rozczochrany ubrany w szare spodnie od dresu i luźną białą koszulkę.
-Hej- mruczę pod nosem wsuwając się do środka
Niall wodzi za mną zaskoczonym wzrokiem.
-Przyszłam tylko po to, żeby powiedzieć, że wszystko zostało odwołane- słowa ledwo przechodzą mi przez usta- Trzeba tylko powiedzieć Summer. Wymyślisz coś.
Podnoszę na niego wzrok. Niall nadal patrzy  na mnie bez słowa.
-Przykro mi- szepczę i chcę już wyjść, ale Niall zagradza mi drogę ramieniem
-Daj to sobie wyjaśnić- mówi Niall cicho- Proszę.
Kręcę głową.
-Powiedziałam ci już, że tu nie ma czego wyjaśniać. Chociaż nie, jest jedna rzecz. A raczej osoba.  Mel. Kim jest Mel?
Niall rozszerza swoje niebieskie oczy. Zamiera.
To jest chyba najlepsza odpowiedź.
-Skąd wiesz? - pyta zszokowany
-Nieważne. Kto to?
Chłopak przeczesuje swoje włosy ręką. Wzdycha. Zamyka oczy. Zaczynam liczyć jego oddechy. Jeden.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć.
-Ja...- w końcu Niall przerywa ciszę- Ja...przykro mi, przepraszam ale nie mogę ci tego wyjaśnić.
Rzucam mu pełne niedowierzania spojrzenie.
-Słucham? Nie możesz mi tego wyjaśnić?  Z nią spałeś tak?
Niall kiwa głową.
-Ale...
-Pieprz się - warczę- Masz tupet.
Niall zagryza wargę i patrzy na mnie ze smutkiem w oczach. -To nie tak. To jest tak cholernie skomplikowane. ..
Teraz to ja zamykam oczy.
-Mam dość. Wychodzę.
-Kocham cię.
-Proszę cię, przestań.
-Mówię prawdę.
-Gdybyś mnie kochał. ..
Niall pada na kolana.
Wytrzeszczam oczy.
-Mówię prawdę do cholery. Lauro Elisabeth Gordon. ..kocham cię najbardziej na świecie, a ta dziewczyna. ..nic dla mnie nie znaczy. To ty sprawiasz, że się uśmiecham, że robię to wszystko, że żyję...po prostu. ..kocham cię. Tyle. Nie mogę bez ciebie żyć. Zrozum to.
Jak łatwo byłoby teraz paść na kolana obok niego i wpaść w jego ramiona. Tak łatwo byłoby mu teraz wybaczyć.
-Mam nadzieję- mój głos drży- Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś kto pokocha cię tak samo jak ja.
Po czym wychodzę.
***
-Co takiego wczoraj powiedziałaś Niallowi, że stracił ochotę na życie?
Rzucam Eleanor pytające spojrzenie.
-Co do cholery?
Dziewczyna wzrusza ramionami.
-Lou powiedział, że siedzi w domu i cały dzień pije piwo. Podobno gada coś o samobójstwie.
W tym momencie do pokoju wchodzi Perrie z dwoma kieliszkami wina w dłoniach. Jeden z nich podaje Eleanor, drugi sama przystawia do ust.
-Mam cholernie dość tego wszystkiego. - opiera głowę na oparciu kanapy i wyciąga gołe nogi- Jutro wyjeżdżam w trasę.
-Uhm- mruczy Eleanor z kieliszkiem przy ustach- Widzę, że pracą próbujesz zapomnieć o Zaynie.
Perrie patrzy na nią zdziwiona. -Zayn? Kto to Zayn?
Parskam śmiechem.
-Chciałabym tak szybko zapomnieć- wsadzam palec w dziurę w dżinsach i zaczynam nim poruszać poszerzając tą dziurę
Perrie przymyka oczy i wzdycha głośno.
-Przestańmy już o tym rozmawiać. Mam wieści. Zapomniałam o Zaynie bo umawiam się z kim innym.
Prostuję się na miejscu. Eleanor zakrztusza się winem.
-Co?!- wrzeszczymy równocześnie
Perrie zerka na nas spod rzęs.
-Mam kogoś. Nazywa się Adam. Jest jednym z naszych tancerzy. Szczerze mówiąc to między mną a Zaynem już dawno coś. ..zgasło. Wiem, że ta zdrada na jego wieczorze kawalerskim nie była pierwszą. A Adam jest taki słodki. I wiem, że on nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił.
-Nigdy nie mów nigdy- mruczy Eleanor pod nosem
Perrie rzuca w nią poduszką.
Trochę to dziwne, że  wcześniej nie byłyśmy dla siebie zbyt miłe. Może gdybym poświęciła choć chwile na rozmowę z nią, a nie od razu zakładała, że jest pusta i głupia, to złapałybyśmy lepszy kontakt. W końcu kiedyś też uważałam Naomi za kolejną głupią blondynkę na tym świecie a później okazała się zupełnie inna.
-Obejrzałabym jakiś horror. - mówi Perrie wstając z miejsca- Piła?
-Popieprzyło cię- burczę- Trzeba być psychopatą, żeby obejrzeć ten film.
-Obecność- Eleanor podnosi rękę do góry
Marszczę brwi.
-Jaka obecność?
-Ten film. - El przeczesuje włosy ręką- Podobno niezły.
Perrie wzrusza ramionami i włącza film.
Oglądamy go już jakieś pół godziny ( trzeba przyznać, że trochę straszny) gdy nagle słyszymy trzaśnięcie drzwiami.
-Co to było? - Perrie przestraszona obraca się na miejscu
-Pewnie Louis- odpowiada spokojnie Eleanor- Tomlinson to ty?
-To ja- Louis prawie wbiega do pokoju- Laura, skarbie jesteś mi potrzebna.
Wstaję z miejsca. Dopiero teraz zauważam jak bardzo jest zdenerwowany.
-Wszystko w porządku?
Louis macha rękami.
-Nic nie jest w porządku. Musisz ze mną jechać.
-Gdzie?
Louis bez słowa łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą. Eleanor i Perrie idą za nami.
-Lou, gdzie jedziemy? - powtarzam gdy siedzimy już w jego samochodzie
Chłopak zaciska dłonie na kierownicy.
-Do szpitala.
Słyszę jak Eleanor głośno wciąga powietrze.
-Do szpitala? Ale po co? - pyta zerkając na mnie w lusterku i uśmiechając się niepewnie
-Sam nie wiem. Wiem tylko, że chodzi o Nialla.
...feels like nothing is change. ..










♥♥♥
Hej ;*
na początku chcę bardzo przeprosić za moją nieobecność :( niestety brak czasu i weny dal mi się we znaki
Liczę na waszą opinie :*
Miłego weekendu <3
XX
♥♥♥






poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 35

...you're so pretty when you cry. ..
O nagłej wizycie Maddy nie wspomniałam nikomu. Ani Niallowi ani Naomi. Bo w sumie nie mam po co. Nie powiedziała nic konkretnego tylko rzucała tekstami jak z thrillera próbując stworzyć napięcie.
-Masz na dzisiaj jakieś plany? - Niall siada obok mnie na łóżku i kładzie dłoń na moim udzie
Odkładam czytaną właśnie książkę na stolik nocny.
Wzruszam ramionami.
-Chyba nie. To znaczy: idę do szkoły.
Niall unosi brwi.
-Co?
-Idę do szkoły. Ostatnio za dużo opuszczam, a to mój ostatni rok. Za pół godziny przyjeżdża po mnie Naomi.
Niall nadal wpatruje się we mnie ze zdziwieniem.
-Jest piątek. Jeden dzień w te czy wewte nie zrobi zbyt dużej różnicy.
Kręcę głową.
-Niall, jeśli chcę zdać to muszę chodzić. To, że ty olałeś szkołę dla zespołu nie znaczy, że ja mogę zrobić to samo. - podnoszę się z łóżka i podchodzę do szafy
Wyciągam z niej bluzkę we wzór galaxy, ciemne dżinsowe rurki i beżową skórzaną kurtkę. Szybko się w to przebieram i czeszę.
Kiedy kończę Niall zachodzi mnie od tyłu i obejmuje mnie w talii. Uśmiecham się pod nosem.
-Czyli masz jeszcze sporo czasu. - po czym zaczyna muskać ustami moją szyję
Momentalnie się rozluźniam i pozwalam mu na więcej.
Niall przesuwa dłonie z moich bioder odrobinę wyżej, a pocałunkami schodzi na kark. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Po chwili odwraca mnie do siebie i zdejmuje ze mnie kurtkę.
-Niall- protestuję słabo, ale on tylko kładzie palec na ustach i kontynuuje
Pociąga mnie za sobą na łóżko szybko pozbywając się swojego szarego T-shirtu. Przyciąga mnie do siebie oplatając ramionami. Wciskam nos w jego ramię gdy jego usta łaskoczą płatek mojego ucha.
W końcu nasze usta spotykają się. Język Nialla wślizguje się do wnętrza moich ust.
Jezu.
Sama zaczynam się rozbierać. Zrzucam bluzkę, a Niall muska palcami guzik moich spodni.
-No dalej- szepczę mu do ucha
Z ust Nialla wyrywa się cichy jęk. Jego palce łaskoczą mnie w nagi brzuch.
Już ma odpiąć te spodnie, gdy słyszymy trąbienie przed domem. Momentalnie od siebie odskakujemy.
-Mogę zabić twoją przyjaciółkę?- Niall rzuca groźne spojrzenie w stronę okna
Uśmiecham się i wstaję.
-Później, Niall. Później. Teraz naprawdę muszę już iść do szkoły.
Szybko ubieram się w tak chętnie wcześniej zrzucone ciuchy. Żegnam Nialla długim pocałunkiem i wychodzę z domu. Naomi czeka cierpliwie w swoim aucie. Ma na sobie ciemne szorty z wysokim stanem, czarne rajstopy, tego samego koloru bluzkę i parkę.
Rzuca na mnie okiem i odpala silnik.
-Popraw włosy. Bo wyglądasz jakbyś wróciła z jakiejś orgii.
Z uśmiechem pod nosem poprawiam włosy.
Naomi przygląda mi się dokładniej po czym nagle klnie.
-Cholera, Gordon. Masz malinkę na szyji.
-Co? - przeglądam się w lusterku- Cholera, nie masz może jakiejś apaszki czy czegoś w tym stylu?
Blondynka kręci głową.
-Czyli jednak wróciłaś z orgii- stwierdza skręcając w główną ulicę
Uderzam ją w ramię.
-Jesteś okropna.
-Pieprzyć się przed szkołą?  Czemu by nie? - Naomi wzrusza ramionami
Potrząsam głową z niedowierzaniem i zaprzestaję jakiejkolwiek rozmowy z nią. Bo z nią czasami się nie da rozmawiać.
Dziesięć minut później parkujemy pod szkołą i natychmiast zostajemy otoczeni przez wianuszek dziewczyn w tym Silver, Annie i Adrianę.
Stawiam kołnierz kurtki do góry, żeby przypadkiem nikt nie zobaczył mojej malinki i idę za Silver do szkoły.
W środku od razu podbiegam do mojej szafki, z której wyciągam chustę. Zawiązuję ją wokół szyji i przeglądam się w lusterku.
-Mamy dla ciebie niespodziankę- mówi Silver
Odwracam się do nich i rzucam pełne zdziwienia spojrzenie.
-Co?
Silver spogląda na Annie. Dziewczyna poprawia szary sweterek i mówi cicho:
-Robimy ci wieczór panieński.
Unoszę brwi.
-Co?
Adriana przewraca oczami.
-Wieczór panieński. Takie coś co robi się przed ślubem.
-Jezu, wiem co to jest wieczór panieński. Ale po cholerę.
Naomi marszczy czoło.
-Po cholerę? Każdy musi mieć swój wieczór panieński.  Ciebie to nie ominie.
W tym samym momencie rozdzwania się dzwonek na lekcje.
-Mam historię- jęczy Adriana
-Ja też- Annie idzie za nią
Silver i Naomi idą na angielski, a ja na chemię.
Podział lekcji jest w tej szkole beznadziejny. Mam naprawdę mało zajęć, na których jestem z moimi przyjaciółkami.
Nauczycielka naprawdę zdziwia się na mój widok. Dosłownie co trzy minuty zerka na mnie jak na jakiś okaz naukowy. Cóż, w końcu cały świat wie co się ze mną działo.
Po chemii mam wolną godzinę tak samo jak Adriana i Silver. Spędzamy ten czas na stołówce. Dziewczyny dokładnie planują mój wieczór panieński a ja znudzona bawię się pudełkiem po hamburgerze.
-A reszta to będzie niespodzianka- kończy Adriana wstając z miejsca. Poprawia rękawy białej marynarki i obciąga krótką spódnice. Adriana Duncan jest jedyną znaną mi osobą, która może łączyć styl elegancki ze sportowym i wyglądać przy tym jak pieprzona modelka.
Dzisiaj ma na sobie biały cropp top, białą marynarkę i krótką spódnicę a na nogach nike air force.
Silver jest za to ubrana bardzo elegancko. Czarna marynarka, biała koszula i czarne rurki.
-Już nie mogę się doczekać- ekscytuje się Silver
Mhm, ja też.
***
Niall
Dom bez niej jest jest taki pusty i cichy. Dlaczego wcześniej gdy mieszkałem sam ta cisza mi nie przeszkadzała? Snuję się pod domu niecierpliwie oczekując jej powrotu. Gdy łapię się na tym, że już piąty raz w ciągu pięciu minut spoglądam na zegarek postanawiam coś ze sobą zrobić. Jadę do Zayna.
-Hej, stary- wchodzę do jego domu bez pukania
Zayn nawet nie zwraca na mnie uwagi zajęty swoim graffiti. Po chwili przyglądania się rozpoznaję osobę, którą maluje.
-Dlaczego. ..-potrząsam głową- Dlaczego malujesz moją dziewczynę?
Od razu robię się zazdrosny. A przecież ich kompletnie nic nie łączy. Jestem głupi. Wiem.
Zayn wybucha śmiechem.
-Niall, wyluzuj. To prezent.
-Dla kogo? - rzucam mu podejrzliwe spojrzenie
-No przecież nie dla Harrego. Dla Laury.
Kiwam głową rozluźniony i siadam na kanapie.
-Co tam u Perrie?
Zayn wzrusza ramionami.
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?  Przecież to twoja dziewczyna, a raczej powinienem powiedzieć narzeczona.
Zayn ponownie wzrusza ramionami. Zaczyna mnie to o porządnie wkurzać.
-Zayn. - warczę
Chłopak kiwa głową.
-Dobrze. U Perrie jest bardzo dobrze jeśli tak bardzo chcesz to wiedzieć.
Zapala papierosa. Wiem, że robi to specjalnie bo ja nienawidzę zapachu dymu papierosowego.
-Robimy ci kawalerski. Jutro- mówi wydmuchując falę dymu
Powstrzymuję się od kaszlnięcia.
-Co?
-Kawalerski- powtarza Zayn znudzonym głosem- Żebyś mógł się porządnie upić ostatni raz w swoim życiu. Z żoną i z dzieckiem to nie będzie to samo.
Teraz to ja wzruszam ramionami.
-Nie będzie mi tego brakować.
Zayn śmieje się pod nosem.
-Akurat.
W tym momencie ja też nie mogę powstrzymać śmiechu. W końcu kiedy oboje się uspokajamy wskazuję na portret Laury.
-Muszę przyznać, że nawet nieźle ci wyszła. Ale tutaj. ..tutaj- stukam w papier, a Zayn popycha mnie i przestraszony sprawdza czy niczego nie zniszczyłem- Po prawej stronie ust, kiedy się uśmiecha robi jej się dołeczek. Ale tylko po jednej stronie- pouczam go
Zayn patrzy na mnie z niedowierzaniem.
-Nie rozumiem- kręci głową- Ona spowodowała ten wypadek i zrobiła inne rzeczy, za które ludzie chodzą do więzienia. ..a ty...a ty masz to gdzieś. Ja, nie wiem czy mógłbym być z kimś kto zrobił ze mnie kalekę.
-Nie jestem kaleką- oburzam się
Zayn rzuca znaczące spojrzenie na moje kolano.
To prawda, mam z nim spore problemy od czasu wypadku. Możliwe, że będę miał operacje. Ale dla mnie to co straciłem jest niczym w porównaniu z tym co zyskałem. Cholera. Rzeczywiście, poeta się ze mnie zrobił.
Zayn rzuca niedopałek do popielniczki stojącej obok niego.
-Nie zrozum mnie źle. Laura jest świetną dziewczyną. I nawet ci trochę zazdroszczę.
Unoszę brwi.
-Musiałeś być pewny swojego uczucia skoro tak szybko zaplątałeś się wokół niej i od razu wyskoczyłeś z oswiadczynami. Tak, zdecydowanie ci zazdroszczę. Tylko błagam nie stańcie się jak Liam i Sophia.
Wybucham śmiechem. Tak. Liam i Sophia nie mogą wytrzymać bez patrzenia na siebie nawet przez kilka minut. O nich nie mówi się w jednej osobie. Oni są jednością.
-Pamiętasz jaka była Sophia na początku związku z Liamem? - pyta Zayn- Taka nieśmiała, ledwie się do nas słowem odzywała. Zachowywała się trochę jak zakonnica. A teraz? Nie oszukujmy się. Zrobiła się taka. ..gorąca.
-Liam nie byłby zadowolony gdyby to usłyszał.
Zayn śmieje się i wraca do rysunku. A ja idę do kuchni poszukać czegoś do jedzenia. Ale znaleźć jedzenie w lodówce artysty jest jak szukanie igły w stogu siana.
***
Następnego dnia wieczorem Naomi załatwia limuzynę. Z okazji mojego wieczoru panieńskiego, który z początku tak sceptycznie traktowałam a teraz jestem tak cholernie podekscytowana, kupiłam sobie nawet nową sukienkę. Jest beżowa cała koronkowa z wyciętymi plecami. Włosy upinam na szyji w niski kok i wypuszcam na wolność dwa loki które okalają moją twarz. Wszystkie dziewczyny siedzące w limuzynie na mój widok wydają z siebie okrzyki zachwytu. Oprócz Naomi i Silver są: Annie, Adriana, Eleanor, Sophia, Perrie (naprawdę dziwne, że chciała przyjść), moja kuzynka Kayla i Denise- bratowa Nialla.
Każda wygląda nieziemsko. Naomi ma na sobie długą białą sukienkę z opadającymi rękawami, a we włosy wplotła kolorowe pióra. Założę się, że zrobiła to dla śmiechu.
Silver jest ubrana w srebrną sukienkę w paski,  Eleanor w brązowa sukienkę z jednym długim rękawem i obcislym dołem. Na włosach zaplecionych w warkocz ma brązową opaskę z dużym kwiatem w stylu lat 20. Sophia założyła czarną sukienkę bez ramiączek z koronkowym dołem i głębokim dekoltem. Perrie ukradła chyba kieckę Katy Perry. Jej suknia sięga ziemi, jest bladofioletowa, z ciemnym paskiem i głębokim dekoltem. Na rękach ma koronkowe rękawiczki. Naprawdę, jedno wielkie wow.
Annie ma na sobie jaskrawo pomarańczową obcisłą sukienkę na grubych ramiączkach. Brązowo- złote włosy spięła w kok na czubku głowy. I nałożyła na twarz tyle makijażu, że będzie to zmywać tygodniami. Adriana jest ubrana w czarną sukienkę z paskiem o długich rękawach i głębokim dekolcie. Denise białą zwiewną sukienkę i srebrzysty sweter, a moja kuzynka w fioletową błyszczącą mini.
Niecałe pół godziny ( przez korki) zajmuje nam dojazd do klubu. Mamy zarezerwowaną dla siebie salę, ale te Annie i Adriana ciągle sprowadzają nowych chłopaków gdy tak wychodzą co dziesięć minut do łazienki.
W końcu zaczynam mieć tego dość i wyganiam ich wszystkich.
-Zdrowie młodej pary- Naomi wchodzi na stół i zaczyna bełkotać jakąś przemowe. I tak nikt jej nie słucha.
-Jeszcze nie jesteśmy młodą parą- wołam, ale ona mnie nie słucha gadając coś o seksie i
 co chwilę wybuchając szalenczym śmiechem
Silver spogląda na mnie z rozbawieniem.
-Upiła się w niecałą godzinę.
Kiwam głową z uśmiechem.
Gdy Naomi kończy swoją zacną przemowe wszyscy oprócz mnie podnoszą do góry kieliszki z szampanem. A ja z sokiem pomarańczowym. Czuję się jak dziecko w otoczeniu dorosłych.
***
Niall
Nie powiem. Ten mój wieczór kawalerski nie jest wcale taki zły.
Siedzimy tu jakąś trzecią godzinę a każdy już ledwo żyje.
Ja też.
Gdy wracam z łazienki w kącie kanapy zauważam parę, która lada chwila a zacznie uprawiać seks tu i teraz. Dziewczyna ma sukienkę podwiniętą do góry tak bardzo, że widać jej czerwone stringi i stanik do kompletu.  Próbuję się nie gapić, ale gdy rozpoznaję czarną czuprynę w którą dziewczyna tak zawzięcie wsuwa palce nie mam innego wyjścia niż stać i gapić się na nich z rozdziawionymi ustami.
-Zayn? - prawie wrzeszczę
Chłopak zaprzestaje konsumpcji jej ust i patrzy na mnie wyraźnie zirytowany.
-Co?- przewraca oczami
Nie mogę wydusić z siebie słowa.
-No. .. Perrie. ..Zayn. ..ty. ..
Chłopak macha ręką i wraca do całowania dziewczyny.
Zszokowany idę do reszty chłopaków.
-Widzieliście? - pytam
-Zayna? - Louis wypija kolejną kolejkę
Idę za jego przykładem.
-Tak, Zayna.
Liam wzrusza ramionami.
-Dzisiaj możemy się zabawić. Kto nam zabroni?
-Tak, może w tym momencie Sophia pieprzy kogoś innego- Louis wybucha śmiechem
Liam piorunuje go wzrokiem.
-A może Eleanor robi to samo.
Louis macha ręką.
-Niech korzysta z życia. Jesteśmy młodzi do diabla.
Mój brat, Greg kręci głową słuchając tego wszystkiego.
-Ja nie chciałbym, żeby Denise mnie zdradziła. Nawet w taki wieczór.
-Ja też nie chciałbym, żeby Naomi robiła to z kimś innym- odzywa się Harry
Wszyscy milkniemy zaskoczeni.
-No, ale przecież. ..- mówi Louis przeciągając literki- Wy nie jesteście razem.
Harry kiwa głową.
-Jeszcze nie.
-Kurwa, Harry zdecyduj się wreszcie - irytuje się Louis- Mam dość oglądania romansu z wami w roli głównej. A teraz napijmy się.
-Niall? - podnoszę głowę na dźwięk znajomego głosu
Rozszerzam oczy natychmiast rozpoznając tą twarz.
-Melly?
***
Następnego dnia rano budzę się w dziwnej pozycji. Pamiętam, że wczoraj ledwo dowlokłam się do sypialni. Na sobie nadal mam sukienkę z wieczoru panieńskiego a na głowie welon. Gdy wstaję ze zdziwieniem zauważam, że z boku mojej sukienki widnieje długie pęknięcie. Klnę pod nosem i idę do łazienki. Zrywam welon z głowy i zmywam makijaż.
Gdy wychodzę z łazienki przebrana w wygodne spodnie od dresu i krótki top ktoś zaczyna dobijac się do drzwi. Z niezadowoleniem wlokę się do drzwi.
-Perrie? - otwieram szeroko oczy
Dziewczyna ma na sobie czarną kurtkę, zielone rurki o botki. Włosy związała w niechlujny kucyk, a na twarzy nie ma ani grama makijażu. Jej niebieskie oczy są zaczerwienione od płaczu.
Bez słowa wpuszczam ją do środka -Co się stało? - pytam kiedy siada na kanapie
Podaję jej pudełko chusteczek.
-Perrie. - kładę jej rękę na ramieniu
Dziewczyna zaczyna szlochac głośniej.
-Zayn. ..o Boże. ..on, on mnie... Zayn...zdradził mnie- wykrztusza z siebie
Zamieram.
-Co do diabła?
Perrie zaczyna się trząść jak osika. Przytulam ją.
Może o jakoś za sobą nie przepadałyśmy, ale w takich sprawach dziewczyny powinny trzymać się razem.
-Zabrał ją. ..do siebie...widziałam ich razem w łóżku. ..widziałam jak ją pieprzył.
Słucham tego w duchu obdarzając Zayna stosownymi epitetami. Naprawdę, nie spodziewałam się tego po nim.
-Niall nie wrócił do domu. - uświadamiam sobie- A Zayn tak?
Perrie kiwa głową ocierając łzy wierzchem dłoni.
-Poczekaj, momencik
Biegnę do telefonu. Wybijam numer do Louisa. Odbiera po kilku sygnałach:
-Czego? - jęczy do słuchawki
-Wróciliście do domu?
-Taaa. ..bo co?
-Bo Niall do cholery nie wrócił!
-Może jest u Grega albo coś. Laura, skarbie, nie denerwuj się.
-Jak mam się nie denerwować. Louis ostatnio wydarzyło się tyle rzeczy. ..
-Wiem. Dzwoniłas do niego?
No tak. Ze o tym nie pomyślałam.
Natychmiast się rozłaczam i dzwonie do Nialla. Dwa razy. I za każdym razem włącza się poczta głosowa.
-Nie odbiera- wrzeszcze ponownie dzwoniąc do Louisa
-Dobrze. Spokojnie. Sprawdź ten klub, w którym mieliśmy imprezę. Albo. ..o kurwa.
Momentalnie się prostuję.
-Co?
-Ja pierdolę- Louis zaczyna wyrzucać z siebie coraz to lepsze przekleństwa
-Lou! - krzyczę
-Niall się znalazł.
W tle słyszę głos Nialla. A potem jakiejś dziewczyny.
I to na pewno nie jest Eleanor.
-Louis?  Co tam się dzieje?
Louis jednak mnie nie słucha.
-Wypieprzaj z mojego domu. Ty też! Jak mogłeś jej to zrobić?  Za półtora tygodnia bierzecie ślub!  Pojebało cię?! O cholera, nie rozłączyłem się.
-Laura?- gdy słyszę głos Nialla coś we mnie pęka
Rzucam telefonem o ścianę. Odbija się od niej z hukiem i ląduje na podłodze.
Perrie zrywa się z kanapy.
-Co się dzieje?
Czuję się jakbym spadała. Z wieży Eiffla.
Wszystko we mnie umiera.
Osuwam się z płaczem na podłogę.
...nobody compares to you. ..












♥♥♥
Hej, wszystkim ;*
Jednak rozdział udało mi się dodać dzisiaj ( wolne od szkoły)
ostatnio tyle dzieje się w życiu 1D, że ja nie wyrabiam xD
mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba
XX
♥♥♥















czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 34

...straight off the plane to new hotel. ..
Po wizycie mojej matki- oczywiście jeśli nadal po tym mogę nazywać ją matką- oboje z Niallem nie mamy zielonego pojęcia co o tym myśleć. No bo najpierw jest cholernie miła, zagaja rozmowę a potem zaczyna krytykować moje życie. Chociaż krytykować to za mało powiedziane. I to wcale nie znaczy, że jest nadopiekuńcza. Ona po prostu boi się o siebie. O siebie i tylko o siebie.
Typowa Melinda Gordon.
-Zamierzasz kontynuować swoją edukację w naszej szkole? - Silver spogląda na mnie z ukosa
Wzruszam ramionami.
-Cholera wie.
Naomi wydyma wargi.
-W końcu w West River było już kilkanaście z brzuchem. Ty nie byłabyś żadnym okazem naukowym. Mało brakowało i ja bym dołączyła do tego grona.
Odruchowo przykładam dłoń do brzucha.
Obie dziewczyny zerkają na niego z ciekawością.
-Na stówę przytyłaś- rzuca Naomi- Już nie masz takiego płaskiego brzucha.
-I już nie mieszczę się w 36- dodaję- Dzięki.
Silver parska śmiechem i wraca do przyszywania cekinow na koszulce. Chyba jeszcze o tym nie wspominałam. Otóż Erin Silver jest naszą wschodzącą gwiazdą. Jestem pewna, że za kilka lat ludzie będą bić się o jej projekty. Chanel, Prada i inne znane marki, za które większość kobiet dałaby się pokroić.
-A ja myślę, że nie powinnaś przerywać nauki- mówi Naomi- Mogłabyś przytrzec nosa tym wszystkim zdzirom. Wiesz w końcu twój chłopak to N i a l l   H o r a n. - akcentuje jego imię i nazwisko-  Ten Nial Horan. Dokładnie ten sam, który jest członkiem najpopularniejszego boysbandu na świecie. Panie i panowie One Direction.
Silver śmieje się cicho.
-Chyba wiem kim jest mój chłopak. Totalnym leniem.
Naomi unosi brwi wymieniając spojrzenia z Silver.
-Czyli faza: omg kocham cie jak Romeo Julię minęła?  Teraz faza:  nie jestem twoją pieprzoną pomocą domową do cholery?
Kręcę głową z szerokim uśmiechem:
-Raczej te dwie fazy połączyły się w jedno.
Silver podnosi do góry materiał i ogląda go ze wszystkich stron.
-Czyli:omg sprzątaj tą pieprzoną kuchnię mój Romeo? Wybucham śmiechem.
-Ale zmieniając temat: Clark mam nadzieję, że nie poszłaś do łóżka ze Stylesem. Znowu. - Silver rzuca jej groźne spojrzenie
Naomi w odpowiedzi pokazuje jej środkowy palec.
-Żądam odpowiedzi albo twierdzącej albo przeczącej. Nie ma nic pomiędzy albo "pieprz się".- mówi Silver trzymając w zębach igłę przez co jej słowa brzmią jak jeden wielki bulgot
Naomi posyła mi rozbawione spojrzenie.
-Nie, nie spałam z nim. I nie zamierzam. To znaczy:nie teraz. Co nie znaczy, że kiedyś będę chciała. Cholera- kwituje blondynka
Na szczęście Silver nudzi się już temat naszych romansów. Zaczyna za to zasypywać nas pytaniami o to czy ta bluzka byłaby lepsza bez kołnierzyka czy z kołnierzykiem. Zgodnie odpowiadamy, że bez wygląda o wiele lepiej i nie jak dla kobiety z XIX wieku. Silver i tak ma gdzieś nasze zdanie. Przyszywa kołnierzyk i jeszcze zachwyca się nim jakby to była jakaś kreacja oscarowa.
Podczas jej samogratulacji Naomi zrywa się z miejsca i prawie krzyczy:
-Zapomniałabym wam pokazać mojej sukienki na ślub!
Po czym biegnie do swojego pokoju.
Silver rzuca mi zdziwione spojrzenie. W odpowiedzi wzruszam ramionami również niewiele z tego rozumiejąc.
Naomi wraca zanim Silver zdąży wbić igłę, żeby przyszyć do końca kołnierzyk.
Nuci pod nosem melodię ze "Szczęk" chyba z zamiarem utworzenia tajemniczej atmosfery.
-Pokaż co tam masz- irytuje się brunetka- Ułatwisz nam to wszystko.
-Ta- dam! - woła wyciągając zza pleców sukienkę
Trzeba przyznać, że jest naprawdę śliczna. Bladorozowa, z głębokim dekoltem, krótka z przodu z tyłu sięga prawie ziemi.
-Wow- mówię- Harry oszalaje jak cię w niej zobaczy
Naomi przewraca oczami.
-Tak się składa, że to on ją wybrał.
Rozdziawiam usta.
-Pieprzysz.
-Nie.
-Cholera.
-No.
Naszą krótką bezskładną wymianę zdań przerywa Silver wstając z miejsca i celując w nią palcem.
-Mogę ją trochę przerobić. Może odrobinę skrócić ten tył albo. ..
Naomi przyciska sukienkę do piersi matczynym gestem.
-Nie! - jej przerażone spojrzenie mówi samo za siebie- Swoją sobie przerób.
Silver stuka się z politowaniem w czoło.
-To chyba jasne, że ja szyję ją sobie sama. I będzie o wiele ładniejsza od twojej.
Blondynka wzrusza ramionami.
-Może być ładniejsza od mojej, ale nigdy w życiu nie może przebić Laury.
Kiwam głową.
-Naomi ma rację. Jeśli twoja będzie ładniejsza od mojej masz przechlapane- oczywiście to jest żart
-Zapraszasz swoją mamę na ślub? - zmienia temat Naomi
Zagryzam wargę.
-Do cholery. Nie wiem. Chcę zaprosić Jima  i Dylana, ale. .. pewnie nie zgodzą się przyjść bez mamy.
Naomi kiwa głową i ponownie zmienia temat za co jej w duchu dziękuję. Bo w tej chwili nie ma nic gorszego od mojej własnej matki.
***
Następnego dnia Niall budzi mnie ze słowami:
-W trybie natychmiastowym masz wstać, ubrać się i zrobić te wszystkie rzeczy co robią rano dziewczyny.
Mam ochotę go kopnąć. Ale jestem zbyt leniwa, żeby to zrobić.
-Niall, do diabła- jęczę- Masz pojęcie, która jest godzina?
Wskazuję na cyfrowy zegarek pokazujący siódmą pięć.
Niall wzrusza ramionami nawet na niego nie patrząc.
-Dostatecznie późno- mówi ciągnąc mnie za rękę- Jesteśmy umówieni na ósmą rano. Pospiesz się.
-Z kim jesteśmy umówieni?- z trudem zwlekam się z łóżka
-Zobaczysz. Szybciej. - popędza mnie
Robię głupią minę za jego plecami i idę do łazienki. Myję zęby, czeszę włosy i ubieram się. Gdy chcę wejść do kuchni Niall łapie mnie za ramię i odciąga od niej do wyjścia.
-Co ty robisz? - chęć kopnięcia go znacznie wzrasta
W sumie...czemu by nie? W końcu stoi do mnie tyłem
-Jestem głodna- marudzę- Nie nauczyli cię niczego w tym poradniku dla przyszłych tatusiów?
-Zjesz coś po drodze.
-Nie będę jeść żadnych fast foodów. Muszę się zdrowo odżywiać.
-To kupisz sobie jakąś sałatkę. -Nie chcę. ..
-Zamknij się wreszcie.
Zamykam się. Niall zadowolony wsiada do samochodu. Ja oburzona jego ignoracją wsuwam się na miejsce obok.
-Gdzie jedziemy? - nie wytrzymuję długo bez odzywania się
Niall nie odpowiada.
Teraz też bardzo chcę go kopnąć. Nie wiem czy to jakieś ciążowe zachcianki czy raczej mój złośliwy charakter. Raczej to drugie.
Daruję sobie kopnięcie i zadowalam się uderzeniem Nialla w ramię.
-Ała- syczy- Za co?
Krzyżuję ramiona na piersiach.
-Należało ci się.
-Dobra. Należało. Ale za co do cholery?
Wzruszam ramionami.
-Jakoś od rana mnie wkurzasz. Niall kręci głową z niedowierzaniem.
-Kobiety-  prycha za co obrywa drugi raz- Jesteś dzisiaj nie do zniesienia. A pomyśleć, że to dopiero początek dnia.
W tym momencie zaprzestaję jakiegokolwiek odzywania się do niego. I Niallowi wyraźnie się to podoba. Pogłasza radio i śpiewa razem z nim. Odwracam się i wbijam wzrok w szybę.
Faceci.
Niecałe pół godziny później dojeżdżamy na miejsce. Czyli pod jakąś opuszczoną zatoczkę.
-Gdzie jesteśmy? - szybko zapominam o moim postanowieniu milczenia
Niall otwiera drzwi i bez słowa wychodzi.
-Niall!- jęczę wytaczajac się na zewnątrz- Odpowiesz mi czy nie?
Nadal milcząc bierze mnie za rękę i prowadzi w górę po jakimś wzgórza. I to wzgórze okazuje się dość wysokim wzgórzem.
Na samym jego szczycie czeka na nas grupka osób. W tym dziewczynka na wózku.
-Laura! - macha do mnie
Niepewnie odmachuję i rzucam Niallowi pytające spojrzenie.
-Nie chcesz mnie stąd zrzucić za moje zachowanie, prawda?
Chłopak potrząsa głową.
-Pamiętasz życzenie Summer o skoku z bungee?
Rozdziawiam usta.
-Nie.
-Tak.
-Ale...przecież ona ma dopiero...
Niall przerywa mi machnięciem ręki
-Jeśli byśmy jej nie zorganizowali tego bungee to ona załatwiła by nas. Założę się, że właśnie spadalibyśmy z tej góry.
No cóż, może i racja.
Summer jest tak podekscytowana, że boję się, że zaraz wypadnie z tego wózka.
Obok niej stoi jej matka przyglądając się temu wszystkiemu z ponurą miną. A obok jej matki facet z milionem linek w rękach.
-Dzień dobry- wita się z Niallem uściskiem dłoni
Uśmiecha się do mnie i zaczyna paplać coś o bezpieczeństwie i innych pierdołach.
Nie słucham go tylko przykucam obok Summer.
-Zwariowałaś, wiesz? - odzywam się
-Z tym akurat się zgodzę- burczy pani Johnson pod nosem
Summer tylko się uśmiecha palcami niecierpliwie bębniąc o oparcie wózka.
-Ja bym w życiu czegoś takiego nie zrobiła. Podziwiam cię, naprawdę. - wystarczy ze patrze w dół i juz kręci mi się w głowie. Albo to tylko objawy ciąży.
-Dobrze- instruktor klaszcze w dłonie- Panie Horan poproszę o pomoc.
Oboje zdejmują Summer z wózka i zaplatają ją w te wszystkie pasy. Potem zaczepiają ją linką o kolejną linkę
O Boże. Czy to ją utrzyma. Wbrew sobie zaczynam obgryzać paznokcie.
A potem ją puszczają.
Wrzeszczę głośniej niż Summer.
Niall przytula mnie do siebie dławiąc śmiech.
-Trzymajcie tą linę! - krzyczę- Boże przecież ona zaraz się urwie.
-Nie urwie, nie urwie- uspokaja mnie instruktor- Proszę mi wierzyć, pani Horan.
Unoszę brwi.
-Gordon.
-Słucham?
-Pani Gordon a nie Horan.
Instruktor nie odpowiada tylko zaczyna wciągać Summer do góry.
Pani Johnson trzyma dłoń przy sercu i oddycha głośno jakby to ona właśnie skakała a nie jej córka.
Gdy dostrzegam czubek głowy Summer muszę oprzeć się o Nialla.
-Cholera. - klnę pod nosem- Nigdy w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła. Nawet gdyby mi zapłacili.
Niall potrząsa głową.
-Ja bym zrobił.
-Na pewno.
-Tak.
Staję przed nim ze skrzyżowanymi ramionami.
-To masz teraz szansę.
Niall cofa się o krok.
-Teraz?
-Tak, teraz- uśmiecham się przebiegle
-Hmm. ..-Niall patrzy gdzieś w dal- Właściwie to powinniśmy już jechać.
-Gdzie?
-Musisz poznać resztę mojej rodziny.
Wytrzeszczam oczy.
-Co?
-Moja mama cię pokochała. Z resztą będzie jeszcze łatwiej.
Z niechęcią kiwam głową.
-Niech ci będzie.
Odwracam się do Summer, która siedzi juz z powrotem na swoim wózku. Jej mina mówi sama za siebie.
-Nigdy więcej. - szepcze dziewczynka- To było naprawdę okropne.
Pani Johnson bezwiednie głaszcze ją po głowie. Muszę przyznać, że ostatnimi czasy w tej kobiecie zaszła jakaś zmiana. Pamiętam, że podczas naszego pierwszego spotkania nie była zbyt miła. A teraz? Zupełnie inna kobieta.
-To my jedziemy- Niall chwyta mnie za rękę
Żegnamy się ze wszystkimi i wracamy do samochodu.
Po czym jedziemy na spotkanie rodzinie Horanów.
***
-Laura, złotko, możesz mi podać tą sól? - Maura macha dłonią w kierunku solniczki
Szybko spełniam jej prośbę.
Greg, brat Nialla posyła mi szeroki uśmiech i zaczyna opowiadać o czasach dzieciństwa jego i Nialla.
Theo szarpie moją koszulkę. Mam tylko jedno słowo. Słodziak.
Biorę go na kolana i pozwalam mu bawić się moimi włosami. Chłopiec wydaje z siebie naprawdę słodki chichot.
-Ucz się, ucz- mówi Maura wskazując na swojego wnuczka- Wasze tez niedługo przyjdzie na świat. Uwierz mi kochanie, już nie mogę się doczekać.
Uśmiecham się i odpowiadam zgodnie z prawdą:
-Ja też.
Tak. Momentami już nie mogę doczekać się chwili, w której pierwszy raz wezmę moje własne dziecko na ręce i przytulę je. To na pewno będzie coś wielkiego.
Rodzina Nialla jest prawie taka sama jak on sam. Wesoła, miła i urocza. No i lubią jeść. Cecha charakterystyczna rodu Horanów.
Naprawdę bardzo miło spędzamy razem czas. Cieszę się, że od razu mnie zaakceptowali i przyjęli do swojej rodziny.
Czas mknie bardzo szybko i nim się obejrzeliśmy musieliśmy wracać do domu. Maura wcisnęła mi dwie torby jedzenia i zasypała radami co i czego nie powinnam robić będąc w ciąży. Wychodzi na to, że właściwie to niczego.
Niall słuchał uważnie widocznie później chcąc tego wszystkiego przypilnować.
Po moim trupie.
W końcu wracamy do domu.
-Znowu pada- irytuję się co zresztą jest kompletnie bez sensu bo to nie zależy od nikogo czy dzisiaj spadnie deszcz czy będzie prażyć słońce
Nasuwam kaptur na głowę i biegnę do bagażnika. Chcę wyciągnąć torbę z jedzeniem, ale zatrzymuje mnie Niall.
-Nie ma mowy- macha rękami i wyrywa mi torbę z ręki- Zero dzwigania.
Nie protestuję, niech się pomęczy jak tak bardzo chce.
Idę powoli w stronę drzwi wejściowych starając się nie poślizgnąć na wszechobecnym błocie. Gdy wchodzę na werandę zauważam kogoś kto przycupnął na ławce. Opuszczam dłoń z kluczem i juz otwiera usta, żeby zawołać Nialla, ale wtedy ten ktoś wstaje.
-Bądź cicho, proszę- rozpoznaję głos Maddy
-Maddy? - dziwię się
Dziewczyna potakuje. Z jej płaszcza przeciwdeszczowego cieknie woda.
-Co tu robisz? - pytam opierając się o ścianę
Dziewczyna rozgląda się dookoła.
-Ja...chcę cię tylko. ..ostrzec.
Marszczę czoło.
-Ostrzec? - powtarzam- Ostrzec, przed czym?
Maddy robi krok w przód. Lampa oświetla jej twarz w taki sposób, że jej bladozielone oczy wyglądają jak kocie.
Odruchowo cofam się.
-Ja...uwierz mi nie chciałam tego.
A ja nic z tego nie rozumiem.
-Nigdy nie chciałam, żeby to zaszło tak daleko. Przepraszam.
-Nie. ..
-Po prostu uważaj na siebie- przerywa mi- Dobrze?
Bez słowa kiwam głową.
A Maddy przeskakuje przez barierkę i znika w ciemności.
...just touched down...














♥♥♥
Hej, wszystkim ;*
Przychodzę do was z nowym rozdziałem bardzo wkurzona przez polskie PKP -,- i tą szkołę
W przyszłym tygodniu mam cztery sprawdziany, poprawę i rozprawkę do napisania -,- masakra :/
ale dość o moim nudnym życiu
Mam nadzieje, ze rozdział wam się spodoba :*
XX
♥♥♥





















poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 33

...baby I wanna know. ..
-Nie chce, żeby ktokolwiek do niej wchodził.
-Jestem jej przyjaciółką.
-Do nikogo się nie odzywa.
-Gdybyś dał jej trochę ochłonąć wszystko byłoby dobrze.
-Sugerujesz, że ja...
-Tak Niall. Jesteś stanowczo za bardzo opiekuńczy. Ona potrzebuje trochę oddechu.
-Ja tylko o nią dbam.
-Jedyne czego ona zawsze w życiu chciała to wolności. A teraz się odsuń.
-Nie wiesz ile ona ostatnio przeszła.
-Dlaczego do cholery ze mną o tym nie porozmawiała?  Pomogłabym jej. Posłałabym tego sukcy cyinsyna do piekła.
-Naomi...
-Wiesz jak to jest dowiadywać się z gazet, że twoja najlepsza przyjaciółka była regularnie gwałcona przez swojego chłopaka.
Mam dość. Boże, każ im się wreszcie zamknąć. Wyskakuję z łóżka, rzucam okiem na odbicie w lustrze i niemal natychmiast odwracam wzrok z grymasem.
Chwytam za klamkę i z rozmachem otwieram drzwi.
-Za głośno rozmawiacie- mówię widząc ich zaskoczone miny- Wszystko słyszałam.
Naomi zasłania dłonią usta.
Otwieram szerzej drzwi.
-Wchodź. Pogadajmy.
Blondynka odwraca się do Nialla i uśmiecha się tryumfalnie.
-A ty nam nie przeszkadzaj - rzucam do niego zamykając drzwi
Naomi siada na łóżku równocześnie zdejmując z siebie płaszcz. Zsuwa buty i kopie je gdzieś w bok, po czym przyciąga nogi do klatki piersiowej.
-Czytałaś? - pytam zajmując miejsce obok niej
Dziewczyna przeczesuje włosy ręką.
-Laura, przykro mi to mówić, ale wie już o tym cały świat.
To było do przewidzenia.
-Kurwa- szepczę
Cały świat zna moje sekrety. Już każdy na całym świecie wie, że to ja spowodowałam wypadek, że Logan znęcał się nade mną. Że przeze mnie Lailah "popełniła samobójstwo". Że bierzemy ślub. No i że jestem w ciąży.
-Zgłosiliście to na policję? - pyta Naomi
Bez słowa kiwam głową.
-Dlaczego. ..- wciąga gwałtownie powietrze- Dlaczego nigdy mi nie powiedziałaś, że Logan cię gwałcił?
Zrywam się z łóżka i zaczynam chodzić w kółko po pokoju.
-Logan mnie nie zgwałcił. Nigdy do tego nie doszło.
Naomi wyrzuca ręce w górę.
-Więc jak mam to inaczej nazwać?
Opadam bez sił na łóżko.
-Chciałam o tym zapomnieć. Już naprawdę było po wszystkim. I akurat teraz musiało się stać coś takiego.
Moja przyjaciółka przyciąga mnie do siebie bez słowa.
-Twoja mama też wie- mruczy pod nosem- Chce tu przyjechać i...
Wzruszam ramionami.
-Jak chce. Może przyjechać.
Siedzimy w milczeniu przez około pięć minut, które nagle przerywa Naomi.
-Ale uzależniem się nad sobą niczego nie zdzialasz.
Kieruję na nią zdziwione spojrzenie.
-Za nieco ponad dwa tygodnie bierzesz ślub- rzuca we mnie poduszką- A jest do zrobienia tyle rzeczy. Trzeba wybrać tort, obrączki pojechać na Florydę i tam wszystko załatwić. Floryda to drugi koniec świata dlatego to nie będzie takie łatwe. Trzeba załatwić wszystko z rodzicami Summer, wybrać miejsce, cholera Laura nie mam zielonego pojęcia jak my się wyrobimy z tym wszystkim. Dzisiaj idziemy po obrączki. I mało mnie to wszystko obchodzi.
Trajkocze coś niezrozumiale i wyrzuca z szafy kolejne ubrania. W końcu wyciąga granatową sukienkę na ramiączkach z koronką na plecach. Rzuca nią we mnie każe się ubrać i sprężać tyłek bo sytuacja robi się poważna. Pół godziny później wychodzimy z pokoju. Niall siedzi w salonie przed włączonym telewizorem, ale bardziej zajmuje go komórka niż jakiś sitcom.
-Wstawaj, Horan- warczy Naomi- Idziesz z nami. Niestety ale musisz być obecny  przy wyborze obrączek. W końcu to na całe życie, nie? - spogląda na mnie z rozbawieniem- Żartowałam. Zawsze możesz wziąść rozwód, Gordon. Nie pasuje ci nazwisko Horan. Nie, nie.
-Cóż, tobie nie pasuje Styles- mrugam do niej
Naomi wpada w zadumę.
-Naomi Styles. W sumie...- wzrusza ramionami- I tak lepiej niż Laura Horan.
Niall przygląda nam się z konsternacją.
-Dosyć pieprzenia od rzeczy- Naomi macha rękoma- Idziemy.
-Wszystko w porządku? - blondyn kładzie mi rękę na ramieniu
Kiwam głową z bladym uśmiechem.
-Dlaczego miałoby być nie w porządku?
Niall tylko marszczy brwi.
-Hmm. ..jak chcesz. Może to nawet lepiej.
-Horan i Gordon!  Clark wzywa do gotowości!- oboje podskakujemy na krzyk Naomi spod drzwi wejściowych- Raz, dwa...Liczę do pięciu.
-Lepiej chodźmy- mówię do Nialla- Chyba, że chcesz być w poważnych tarapatach.
Chłopak kiwa głową i śpieszy za mną.
Naomi wygania nas z domu z takim zaangażowaniem, że zaczynam jej się bać. Wsiadamy w samochód Nialla i jedziemy do jubilera. Oczywiście w centrum zostajemy zauważeni przez kilka fanek. Niall zatrzymuje się do zdjęcia.
Gdy my z Naomi czekamy na niego przy galerii handlowej jedna z fanek odłącza się od grupy i idzie w naszą stronę. Odruchowo spinam się psychiczne przygotowana do fali nienawiści.
-Cześć.
Wymieniam z Naomi zaskoczone spojrzenia. Szczerze?  Oczekiwałam czegoś bardziej wrednego niż szerokiego uśmiechu.
-Cześć- odpowiadam nadal niepewnie
Bo może ona robi z nas sobie tylko żarty?
-Jestem Eve- podaje mi rękę, którą natychmiast ściskam- A wy to Laura i Naomi. Tak? To znaczy jestem pewna, że tak- przenosi wzrok na Naomi- Wow, na żywo jesteście jeszcze ładniejsze. Nie dziwię się Niallowi i Harremu.
Naomi unosi palec do góry.
-Hmm. ..ja i Harry definitywnie nie jesteśmy razem.
Eve kręci głową z uśmiechem.
-To już chyba kwestia tylko i wyłącznie czasu.
Mam ochotę przebić jej piątkę. Towarzyszki Eve wołają ją. Dziewczyna posyła nam ostatni uśmiech i mówi:
-Naprawdę miło było was poznać. Zaklepuję zaproszenie na ślub- mruga do mnie
Zszokowana kiwam głową.
-Czy ty słyszałaś i widziałaś to samo co ja?- Naomi rzuca mi pełne niedowierzania spojrzenie
Potakuję.
-Chyba tak. Cholera.
Niall wraca do nas rozpromieniony.
-Nasze fanki nie są wcale takie złe, prawda? - bierze mnie za rękę i prowadzi do środka
Samo dojście do jubilera zajmuje nam trochę czasu. Naomi jako typowa zakuhopoliczka musi przystanąć przy każdej witrynie sklepowej i w połowie przypadków wejść i pobuszować. Udaje jej się znaleźć torebkę na ślub chociaż sukienki jeszcze nie ma i chyba sporo czasu zajmie jej znalezienie tej idealnej.
W końcu  wchodzimy do jubilera.
-Dzień dobry- woła wesoło Naomi kładąc wszystkie torby pod ladą- Szukam idealnych obrączek dla tej dwójki- wskazuje na mnie i Nialla
Rozglądam się wokół przytłoczona tym jednym wielkim blaskiem. Zdecydowanie zbyt dużo świecidełek.
Ekspiedentka słysząc radosne powitanie mojej przyjaciółki podnosi wzrok znad jakiś właśnie uzupełnianych faktur. Gdy zdaje sobie sprawę z tego kto właśnie zagościł w progi jej sklepu rozdziawia usta. Po chwili jednak potrząsa głową i pyta:
-W czym mogę pomóc?
Naomi unosi brwi.
-Powiedziałam chyba. Potrzebuję idealnych obrączek dla tej dwójki. Niech pani pokaże wszystko co ma najlepsze.
-Szykuj się na piekło -szepczę do Nialla
Ekspedientka przedstawia się imieniem Ashley Bloom. Natychmiast otacza nas swoją opieką. Biega od obrączek do obrączek wyszukując dla nas jak najlepsze. Potem kładzie je wszystkie przed nami ( a uzbieralo się ich sporo) i każe przymierzać. Oczywiście Naomi nadzoruje to wszystko swoim fachowym okiem.
-Nie. Nie. Nie. Nie pasuje do ich karnacji. Ta jest nawet ładna, ale nie. Nie podoba mi się. A może by byście coś powiedzieli? - warczy na nas
Niall chowa się za mną.
-To twoja przyjaciółka.
Rzucam mu zirytowane spojrzenie.
-Poprosimy jakieś proste najlepiej z tradycyjnego złota.- zwracam się do Ashley
Niall potakuje zadowolony z tego pomysłu.
A Naomi piorunuje mnie wzrokiem.
-Tradycyjność już dawno wyszła z mody, Gordon.
-My nie musimy być modni do diabła.
Naomi obraża się.
Ashley przynosi nam śliczne złote cienkie obrączki. Przymierzamy i zgodnie stwierdzamy, że takie są najlepsze.
-Co sądzisz Naomi? - podchodzę do blondynki
Ta nawet na mnie nie patrzy.
-Naomi- nucę pod nosem
Dziewczyna zerka w moją stronę. Unoszę dłoń do góry i macham jej przed twarzą.
-Co sądzisz?- powtarzam
Naomi łaskawie kiwa głową.
-Niech ci będzie.
Składamy zamówienie, płacimy i juz mamy wyjść, gdy Niall obraca się ma pięcie i wraca do lady. Pochyla się nad Ashley, szepcze jej coś i podaje małą złożoną kartkę.
Mrużę oczy.
-Dałeś jej swój numer czy co? - uderzam go w ramię
Niall przyciąga mnie do siebie ramieniem.
-Gdzie tam.
-Niall- warczę- Gadaj co było na tej kartce.
W odpowiedzi całuje mnie w czoło.
-Niespodzianka.
Krzyżuję ramiona na piersiach. -Akurat.
Niall macha ręką z wyraźną chęcią zakończenia tego tematu.
-Teraz co? Kino? Kawa? A nie zapomniałem ty nie możesz pić kawy.
Szturcham go łokciem pod żebra.
-Jesteś okropny.
Naomi przygląda nam się z rozczulającym uśmiechem na twarzy.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem umówiona.
Unoszę brwi.
-Z Harrym?
-Na tej kolacji co Louis urządził podobno bawili się świetnie- mruczy Niall
-Właśnie! - krzyczę- Kolacja, podaj mi wszystkie szczegóły.
Naomi przewraca oczami.
-Kolacja jak kolacja.
-Mhm. Na pewno. - wymieniam spojrzenia z Niallem
-Idźcie w cholerę- irytuje się blondynka
Po czym odchodzi szczebiocząc do kogoś przez telefon.
***
-Jezu nawet nie wiesz jak się cieszę- Niall przyciaga mnie do siebie tak, że prawie na nim leżę
-Z czego? Szczegóły proszę.
Niall zaczyna masować mój brzuch.
-Z tego, że się nie załamałaś tym wszystkim, że bierzemy ślub, z dziecka... z tego, że jesteś.
Patrzę na niego zaskoczona.
-Serio?
Niall kiwa głową i całuje mnie w usta. Przytulam się do niego. -Wiesz nigdy bym nie pomyślała, że będę cieszyć się z dziecka, które urodzę mając osiemnaście lat.
-Uwierz mi, ja też nie.
Siedzimy jeszcze przez chwilę w milczeniu oglądając film, którego tytułu nawet nie znam. I wcale nie chcę poznać.
Gdy film kończy się happy endem i wielką miłością głównych bohaterów wstaję z miejsca. Nagle zaczynam przyglądać się swojemu brzuchowi.
-Niall, widzisz? - kiedy ten marszczy brwi staję do niego bokiem- Nie wydaję ci się trochę hmm...większa?
Niall kręci głową.
-Nieee. ..gdzie tam.
Rzucam mu niedowierzające spojrzenie.
-Chyba ja lepiej widzę. Cholera, mam większy brzuch.
-To chyba normalne w ciąży, prawda?
Wzdycham.
-Tak, tak. Idę coś zjeść.
Przez to chyba będę bardziej gruba, ale chrzanić to.
Wyciągam już jajka z lodówki, gdy ktoś dzwoni do drzwi. Mimo tego nie ruszam się z miejsca tylko zaczynam smażyć jajka. Kilka minut później słyszę kroki i znajomy głos.
-Rozumiem, tak. - odwracam się na dźwięk głosu Nialla- Proszę tutaj. Laura, masz gościa.
Do kuchni wchodzi mama. Nie odrywam wzroku od patelni.
Niall staje obok mnie i delikatnie wyjmuje mi ją z rąk.
-Ja się tym zajmę. Wy idźcie do salonu.
Niechętnie oddaje mu patelnię i ze wzrokiem wbitym w podłogę prowadzę
mamę do salonu. Wskazuję jej miejsce na kanapie. Ja sama siadam na fotelu dość daleko od niej.
Mama zdejmuje kurtkę spod której ukazuje się żółta koszula i czarne obcisłe rurki. Boże, chcę tak wyglądać w jej wieku.
-Otóż. ..- zaczyna z westchnięciem- Pewnie wiesz dlaczego tu przyszłam.
Zaczynam oglądać z namaszczeniem swoje paznokcie.
-Domyślam się.
-Przeczytałam ten artykuł. Pewnie jak cały świat. Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałaś? Wiedziałam, że Logan cię uderzył, ale nigdy bym nie pomyślała. ..
-Możemy przestać w końcu to roztrząsać? - podnoszę głos- Logan nie żyje. Nie ma co wspominać.
Mama patrzy na mnie ze zmartwieniem.
-Laura. ..
Obejmuję kolana rękoma.
-Jesteś w ciąży. - mówi mama
Kiwam głową.
-Źle robisz. Powinnaś tą ciążę jak najszybciej usunąć.
Zrywam się z miejsca.
-Zwariowałas. Zresztą nie tobie o tym decydować. Jestem już dorosła.
Mama zaciska wargi.
-Dorosła może i wiekiem. Nieważne, słyszałam też, że bierzecie ślub i kilka innych ciekawych rzeczy. Mam tylko jedno pytanie: skąd prasa wie to wszystko?
Odwracam wzrok.
-Ktoś się włamał do domu Nialla.
Kobieta otwiera usta.
-Poszliście z tym na policję, prawda?
Potakuję.
-No dobrze. Tylko włamanie tego nie wyjaśnia.
-Miałam taki zeszyt, w którym opisałam dosłownie wszystko. Także. ..nietrudno się domyślić skąd to wszystko ludzie wiedzą.
Mama kiwa głową ze smutkiem.
-Ostrzegałam cię przed tym. Przed tą całą sławą i...- urywa gdy Niall wchodzi do salonu
-Nie będę przeszkadzał? - pyta siadając obok mnie
Mama rzuca mu poirytowane spojrzenie.
-Nie. ..
-Siadaj- ściskam go za rękę- Niall może zostać- cedzę przez zaciśnięte zęby
Mama wzdycha, ale nie protestuje.
-Jak wy to sobie wyobrażacie? Wymieniamy spojrzenia z Niallem.
-Co sobie wyobrażamy? - pytam
-No to życie z tym dzieckiem- mama splata ramiona na piersiach
-Normalnie- wzruszam ramionami
Mama podnosi się z miejsca.
-Uwierz mi, że to dziecko zniszczy ci życie.
Gapimy się za nią zszokowani gdy stukając obcasami wychodzi.
...i wanna be your last first kiss. ..







♥♥♥
Hej, wszystkim ;*
rozdział pojawił sie w ekspresowym tempie ( pisany na hiszpańskim i peronie xd) ale nie dzieje się w nim nic ciekawego ;))
Piszcie co sądzicie, bo to na waszej opinii zależy mi najbardziej ;*
A teraz spadam bo korki z matmy :'(
XX
♥♥♥









niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 32

...don't try to make me stay. ..
Dopiero teraz czuję co naprawdę znaczy ciąża.
-Nie wstawaj!
Niall musi wejść do pokoju akurat wtedy kiedy ja próbuję wstać z łóżka.
Przewracam oczami.
-Muszę iść do łazienki.
Podpieram się rękoma i drepczę w stronę wyjścia. Niall łapie mnie delikatnie w talii i pomaga iść.
Wyrywam mu się z przekleństwem.
-Nie jestem kaleką. Cholera jasna.
Niall kiwa dłonią jednocześnie głaszcząc mnie delikatnie po ramieniu.
-Niall- warczę strącając jego dłoń z ramienia
-Nerwowość i niczym nieuzasadniona złość są naturalne dla twojego stanu. Nie przejmuj się to minie. - recytuje
-Połknąłeś podręcznik dla przyszłej matki czy co? - krzyżuję nogi- Posuń się do diabła, muszę siku.
-Częste oddawanie moczu też jest objawem. ..
-Zamknij się- zatrzaskuję mu drzwi łazienki przed nosem
Naprawdę mam już tego dość. To super, że Niall chce być wzorowym ojcem i mężem i zaczyna już teraz, ale ludzie...bez przesady.
Kiedy wychodzę z łazienki on zrywa się z klęczek.
-Zachowujesz się jak stalker- wytykam mu- I właśnie chciałam cię poinformować, że idę z Naomi na ciastko.
Niall otwiera usta, żeby zaprotestować. Kładę palec na jego wargach.
-Cii, wiem, że się cieszysz.
-Ale. ..
-Niall! Mam jebaną ochotę na ciastko dokładnie w tej chwili i do jasnej cholery pójdę na to ciastko choćby nie wiem co. I nie mam ochoty na ciastko w domu. Mam ochotę na ciastko w kawiarni z Naomi.
Niall gapi się na mnie z rozdziwionymi ustami. Uśmiecham się do niego.
-W tym twoim podręczniku przyszłego tatusia pisali może o zachciankach przyszłych mamuś?
Blondyn macha na mnie ręką i bez słowa odchodzi.
Kto wygrał tę rundę? Jeden zero dla mnie kochanie.
Przebieram się w czarny długi top i legginsy. Narzucam na to płaszcz i wychodzę z domu. Na piechotę. Bo taką mam ochotę. W połowie drogi dzwoni do mnie Niall.
-Co do diabła? - warczę do słuchawki
-Mogłem cię chociaż zawieźć.
-Powiedziałam ci chyba, że nie jestem kaleką.
-Też cię kocham.
Uśmiecham się mimowolnie.
-Będę za dwie godzinki. Może.
-Tylko pamiętaj, zero kawy i...
-Rozłączam się. - przerywam mu wciskając czerwoną słuchawkę
Dwadzieścia minut później wchodzę do kawiarni gdzie w środku siedzi już Naomi z kubkiem kawy w ręce.
-Tez bym się napiła- jęczę opadając na miejsce naprzeciwko niej
Naomi wzrusza ramionami.
-Więc czemu nie?
Przewracam oczami.
-Gdy wrócę do domu Niall pewnie każe mi chuchać albo coś.
Blondynka uśmiecha się pod nosem.
-Właśnie dlatego nie jestem w związku. Zmieniając temat: jak się czujesz?
-Do dupy- odpowiadam zgodnie z prawdą
Naomi otwiera usta, żeby coś powiedzieć, gdy nagle wytrzeszcza oczy.
-No nie.
-Co?- zaciekawiona odwracam się na krześle
Przy ladzie stoi Harry. Obok niego jakaś dziewczyna w błękitnej sukience i grubej kamizelce wręcz błaga go o autograf i zdjęcie. Harry upewnia się, że Naomi patrzy w jego stronę i przyciąga do siebie dziewczynę jednym ramieniem. Całuje ją w policzek. Zerkam na Naomi, która mruczy coś pod nosem z wielkim skupieniem oglądając swoje pomalowane na czarno paznokcie.
-Co on tutaj robi? - pytam
Moja przyjaciółka wzrusza ramionami.
-Cholera wie.
W tym samym momencie chłopaka podchodzi do naszego stolika.
-Mogę się przysiąść? - posyła nam uroczy uśmiech
Już chcę się zgodzić gdy Naomi warczy:
-Nie. Idź do tych twoich fanek.
Oboje z Harrym patrzymy na nią zszokowani.
-Na. ..- zaczynam, ale Harry wzrusza ramionami udając, że wcale się tym nie przejął
-Tam jest wolny stolik. - wskazuje gdzieś w tył- Pójdę tam.
I odchodzi. Rzucam Naomi zirytowane spojrzenie.
-Naprawdę?  Musiałaś?
-Paparazzi- mówi tylko pokazując na witrynę kawiarni
Spoglądam ukradkiem w bok na rozpłaszczonych na szybie fotografów, którzy zawzięcie robią nam zdjęcia.
-Cholera- klnę pod nosem
-No. - zgadza się ze mną Naomi- Nie mam zielonego pojęcia jak oni wytrzymują to codziennie. I pomyśleć, że kiedyś chciałam być sławna.
Upijam łyk soku jabłkowego, który Harry zostawił na naszym stoliku i kompletnie o nim zapomniał.
Siedzimy przez dziesięć minut spokojnie rozmawiając o ślubie, szkole i innych pierdołach ignorując przy tym paparazzi. Harry przez cały ten czas pisze coś na telefonie chociaż jego wzrok często wędruje w naszą stronę.
-Wracając do tematu Logana...- mówi nagle Naomi
-Nie. Błagam cię daj spokój.
Blondynka kręci głową.
-Kiedyś w końcu musisz zacząć o tym z kimś rozmawiać. Jego śmierć to podobno wypadek.
Wzruszam ramionami.
-Może i tak.
-Nie wierzę w to.
-Ja też nie.
-Ale w sumie dobrze, że zabili sukinsyna. - kiedy się nie odzywam dodaje cicho- Dzisiaj jest jego pogrzeb. - wskazuje na swoją czarną obcisłą sukienkę- Nasza klasa musi tam być obowiązkowo.
Potrząsam głową.
-Ja się nie wybieram.
-Pan Matthews na pewno to zrozumie.
Po czym zapada cisza. Już mamy się zbierać do wyjścia, gdy podchodzi do nas jakiś chłopak. Młody, chyba student dość przystojny. Prześlizguje niezainteresowanym wzrokiem po mnie i wgapia się w Naomi.
-Cześć- posyła jej uwodzicielski uśmiech
Blondynka rzuca mi przerażone spojrzenie.
-Na razie- chce go już minąć, ale ten zastępuje jej drogę
Do środka wchodzi dwóch policjantów. Śmieją się i idą do lady.
-Poczekaj mała, poczekaj.
-Nie jestem mała- irytuje się dziewczyna- A teraz przepraszam, ale muszę już iść. Chłopak łapie ją za rękę.
-A może...dasz mi swój numer, co? Wtedy. ..
Naomi wyrywa dłoń z jego uścisku.
-Spieprzaj.
-Odwal się od niej, koleś- chwytam ją za ramię i pociągam
-Hej- protestuje chłopak- Jakbyś nie widziała to ja teraz z nią rozmawiam.
-Ale ona z tobą nie- zaciskam zęby
-Złotko- zwraca się do Naomi- Napatrzylem się na ciebie przez te pół godziny. ..
Wymieniam spojrzenia z Naomi mówiące "psychol".
-Tu jest policja- wskazuję funkcjonariuszy, którzy są zbyt zajęci kawą, żeby zauważać co się dzieje wokół nich- Więc przestań zachowywać się jak pieprzony stalker.
-Do ciebie się nie odzywam- warczy na mnie
-Jakiś problem? - obok nas pojawia się Harry
Chłopak mierzy go spojrzeniem i wydyma kpiąco wargi.
-Nie ma żadnego problemu- mówi- Po prostu próbuję przekonać tą piękną panią- posyła Naomi szeroki uśmiech- żeby wybrała się ze mną na randkę. Nawet dzisiaj.
Harry staje przed Naomi całkowicie ją zasłaniając .
-Masz może popcorn? - szepczę do niej
Naomi uderza mnie w ramię sycząc:
-To nie jest śmieszne. Harry, daj spokój. - dodaje głośniej
Harry ignoruje ją i wysuwa podbródek do przodu.
-A pomyślałeś może o tym, że ta dziewczyna ma chłopaka?
Chłopak parska śmiechem.
-Że niby ciebie?
-Harry- cedzi Naomi przez zaciśnięte zęby
-Czy ja o czymś nie wiem?  Clark? - rzucam jej pytające spojrzenie
Blondynka macha na mnie ręką.
-Po prostu stąd odejdź. Tak będzie najlepiej. Dla nas wszystkich. - mówi Harry
Chłopak kręci głową.
-Masz rację. Dla takiej dziwki nie warto marnować czasu.
Naomi ze świstem wciąga powietrze, a z moich ust wydobywa się przekleństwo.
-Uważaj co mówisz, suk...- warczę w tym samym momencie, w którym Harry bierze potężny zamach pięścią
Naomi odskakuje i udaje, że to jej nie dotyczy.
Chłopak, który wcześniej ją podrywał teraz leży na stoliku wijąc się z bólu. Trzyma się za łokieć i wyrzuca z siebie coraz to gorsze przekleństwa.
-Następnym razem zastanów się zanim coś powiesz- mówi Harry
Kątem oka zauważam jak policjanci wstają ze swojego miejsca i kierują się nieśpiesznie w naszą stronę.
-Harry- zwracam mu uwagę- Co byś powiedział na mały odwrót?
Chłopak kiwa głową.
-Masz rację- szybkim krokiem zmierzamy do wyjścia, gdy ten palant wstaje ze stolika i rzuca w Harrego talerzykiem
Harry na szczęście w ostatnim momencie uchyla się i talerz trafia w ścianę. Rozbija się w drobny mak. Naomi przewraca oczami.
-Czy ten frajer nie może po prostu dać nam i sobie spokoju?
Harry odwraca się z groźnym błyskiem w oku. Chłopak rzuca kolejnym talerzem, który tym razem trafia prawie w Naomi. Łapię ją za rękę i odciagam zanim ten rozbije się na jej głowie.
To naprawdę wkurza Harrego. I to widać.
Harry zaciska pięści i rusza w stronę chłopaka nadal rozpłaszczonego na stole. Ściska jego szyję i zaczyna walić głową o stół. Naomi biegnie w jego stronę. Chłopak zaczyna zalewać się już krwią.
-Harry! -Naomi łapie go za ramię- Przestań! Harry, paparazzi i policja. ..
Jak na zawołanie jeden policjant odsuwa ją jednym zdecydowanym ruchem od Harrego a drugi go obezwładnia.
-Proszę o spokój!  Spokój! - woła kładąc dłoń na głowie Harrego- Z panem wszystko w porządku? - zwraca się do poszkodowanego- Lewis, zadzwoń po karetkę! - woła do swojego towarzysza
Naomi rzuca mi zdezorientowane spojrzenie.
-A pan- warczy do Harrego- Pan pójdzie z nami.
Gdy go wyprowadzają paparazzi dostają prawie bzika. Światła fleszow prawie nas oslepiają.
Naomi łapie mnie za rękę.
-Jedziemy. Chodź.
Wsiadamy do jej samochodu.
***
Po godzinie czekania i złożonych zeznaniach na posterunek przyjeżdża Niall razem z Louis' em.
-Co się stało?- pyta klękając przede mną- Wszystko z tobą w porządku?
-Ze mną?  Jezu, oczywiście, że tak. Ale powiedzcie tym palantom, że Harry jest niewinny! - wołam
Louis siada obok Naomi
-Tak w ogóle to ktoś może nam wyjaśnić co się w ogóle stało?
Blondynka chowa twarz w dłoniach mrucząc:
-Szkoda gadać.
Louis rzuca mi pytające spojrzenie.
Opowiadam im w skrócie co się stało nie szczędząc odpowiednich epitetów na tego frajera.
-Jezu- prycha Louis gdy kończę- Wy kobiety jesteście takie nie domyślne. To chyba jasne Naomi, że Harry jest w tobie zakochany. Czemu nie możesz przyjąć tego do wiadomość?
Uśmiecham się szeroko.
-Powtarzam jej to codziennie sto razy.
Louis kręci głową.
-Kobiety.
Naomi odrywa swoje palce od twarzy i rzuca Louis' owi nieśmiałe spojrzenie.
-Naprawdę?
Chłopak przewraca oczami.
-Harry Styles, którego znam nie pobiłby nikogo. Nawet jakby obrazili mu matkę. Chociaż może. ..- zastanawia się- Nie za matkę to może by pobił. Ale na pewno nie za dziewczynę, która została obrażona. Tylko by porozmawiał. Zwrócił uwagę. On jest dżentelmenem.
Niall kiwa głową na potwierdzenie jego słów.
-To prawda. Chyba każdy to wie, że Harry jest w tobie zakochany.
Naomi kręci głową.
-Ja...ja na niego nie zasługuję. Louis przewraca oczami.
-Wyjaśnijmy sobie coś skarbie. Nie lubię telenowel. Zarezerwowałem wam stolik na jutro.
Naomi wytrzeszcza oczy.
-Co?
-Stolik w restauracji.- powtarza Louis mrugając przy tym niewinnie- Chyba każda dziewczyna lubi być zabierana do restauracji, prawda?
Wybucham śmiechem.
-Louis, rządzisz- przybijamy sobie piątki
Niall tylko się uśmiecha.
A Naomi załamuje.
Nagle do poczekalni wychodzi sierżant Berkley.
Cała nasza czwórka zrywa się na równe nogi. 
-Kiedy Harry wyjdzie? 
-Ile będzie siedział? 
-Na panów miejscu nie wypuszczałbym go z więzienia przez miesiąc. Należy się temu draniowi. 
Wszyscy patrzymy na Louisa zdziwieni. 
-Żartowałem- śmieje się na nasze zdębiałe miny
Sierżant Berkley tylko kiwa głową i mówi:
-Pana Stylesa czeka rozprawa za miesiąc. 
-Za co do cholery? -wybucham- On tylko jej bronił. Chyba sami policjanci widzieli co się działo. Ten facet sam zaczął. 
Mężczyzna ucisza mnie jednym skinięciem ręki. 
-Nie pani o tym decydować. Pan Styles nadużył ostatnio kilka podstawowych zasad ruchu drogowego. 
Unoszę brwi. 
-Czego? - pyta Louis- No chyba pan sobie żartuje. 
-Nie nie żartuję- warczy Berkley po czym dodaje miłym głosem- Może pan dać autograf?  Moja córka was uwielbia. 
***
-Harry! - w końcu po takim czasie
Naomi zrywa się z miejsca i podbiega do Harrego. Padają sobie w ramiona. Naprawdę. Padają sobie w ramiona. 
Wymieniam spojrzenia z Lou. 
-Martwiłam się o ciebie- mówi moja przyjaciółka z twarzą przyciśniętą do ramienia Harrego
Gdy zauważa co się właśnie dzieje odsuwa się od niego z niezręczną miną. 
Harry uśmiecha się wniebowzięty. 
-Mogę dzisiaj nocować u ciebie? - pyta chłopak blondynkę
Naomi patrzy na niego ze zdziwieniem. 
-U mnie? Dlaczego? 
-Chyba nie zasnę sam tej nocy- Harry posyła jej spojrzenie zbitego psa
Louis i Niall prawie duszą się ze śmiechu. 
-Hmm. ..no dobra- Naomi przeczesuje swoje włosy palcami- Jak chcesz. 
Harry uśmiecha się do niej i bierze ją za rękę
-A no i dziękuję- mówi Naomi nie cofając dłoni
-Za co? 
-No wiesz, że wstawiles się za mną. 
Harry mruga do niej. 
-Nikt nie ma prawa cię obrażać. Rozumiesz, nikt.
Wzdycham tak samo szczęśliwa jak oni. 
Mam nadzieję, że jednak będzie między nimi coś więcej. 
***
-Chuchnij- Niall całuje mnie w usta gdy wchodzimy do domu- Dobra, nie czuję kawy. 
A nie mówiłam? 
Niall zdejmuje ze mnie płaszcz i odwiesza go na miejsce. Podchodzę do niego od tyłu i oplatam go ramionami w pasie.
-Niall? 
-Hmm?
-A może by tak? - rzucam znaczące spojrzenie w stronę sypialni
Blondyn uśmiecha się rozanielony. 
-Oczywiście, że tak. Cholera, zawsze. Ale nie teraz. 
Marszczę brwi.
-Co? 
-W czasie ciąży zero uprawiania seksu. - znów cytuje tą głupią książkę
-Nikt tak nigdy nie powiedział. Oczywiście, że możemy to robić. 
-Na wszelki wypadek wolałbym nie. 
Krzyżuję ramiona na piersiach zirytowana. 
-I tak nie wytrzymasz tych ośmiu miesięcy. 
-Wytrzymałem dwadzieścia lat.
Kręcę głową z niedowierzaniem. 
-Proponuję ci to pierwszy raz w życiu, a ty odmawiasz. Chyba nigdy ci tego nie wybaczę. 
Pokazuję mu język i obrażona idę do sypialni. 
I pomyśleć, że kilka tygodni temu chciałby robić to dwadzieścia cztery godziny na dobę. 
Zamieram w progu sypialni.
-Boże- szepczę- Niall! 
Słyszę jego kroki w korytarzu. 
-Co się stało, skar...- urywa gdy tez to zauważa
Szuflady są wyrwane z szafy, wszędzie wokół leżą porozrzucane ubrania. A na lustrze widnieje wielki napis czerwoną szminką
"To jeszcze nie koniec suko"
...or ask me I'm okay. ..













♥♥♥
Hej, wszystkim ;*
Nie wiem jak wy, ale ja jestem w szoku po tym całej dawce informacji z wczorajszego koncertu :D
 A to dopiero poczatek ^^
Złote buty Harrego, ciąża xD i w ogóle tak potrafią tylko One Direction <3
Tylko jedna rzecz mnie wkurzyła: gdzie do cholery jest No Control i reszta piosenek z Four?  Mam nadzieje, że to tylko dlatego, że oni Australia nie była na WWA
Jezu jak się rozpisałam :P
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba :*
Milej niedzieli
XX
♥♥♥