Czuję delikatne promienie słońca kłujące mnie w oczy. Mruczę coś pod nosem i przewracam się na drugą stronę. Nagle coś łaskocze mnie w kostkę.
-Aniołku.
Otwieram oczy z szerokim uśmiechem.
-Cześć, idioto.
Niall śmieje się i całuje mnie w czoło.
-Pora wstawać. Szkoda dnia. Oboje wyskakujemy z łóżka.
Niall bierze mnie na ręce i zanosi do pokoju, w którym śpi dwójka dzieci. Chłopczyk i dziewczynka.
-Mamo! -chłopczyk momentalnie prostuje się na łóżku i biegnie do nas
Niall stawia mnie na ziemi mrucząc coś o tym, że jeszcze jakiś czas temu miał mnie na wyłączność. Posyłam mu szeroki uśmiech i przytulam chłopca do siebie. Mojego syna.
Ma oczy po Niallu. I włosy po mnie.
Wtedy na drugim łóżku podnosi się dziewczynka. Tyłem do mnie. Ma długie, gęste brązowe włosy, dlatego spodziewam się błękitnych oczu Nialla jak u jej brata. Ale gdy się odwraca mój wzrok napotyka spojrzenie szarych oczu. Znajomych szarych oczu.
-Summy? - klękam na podłodze
Dziewczynka zaskakuje z łóżka i biegnie do mnie, by po chwili zatrzymać się i dotknąć mojego nosa.
-Musisz się obudzić.
Marszczę brwi. Nie rozumiem.
-Summy, słońce, ja nie śpię.
-Obudź się- powtarza Summer natarczywiej
Śmieję się nerwowo.
-Ja nie żyję- mówi dziewczynka- A ty się obudź!
***
Budzę się z niemym krzykiem na ustach. Jestem cała zlana potem, bolą mnie plecy, głowa i brzuch. A w ustach czuję ohydny smak.
-Księżniczka się obudziła- ze zdziwieniem stwierdzam, że znam ten głos
-Mel? - odnajduje wzrokiem jej smukłą sylwetkę w panujących wewsząd ciemnościach. -Co ty tu robisz? I gdzie ja do cholery jestem?
Mel potrząsa włosami i przybliża się do mnie. Jej oczy błyszczą w ciemności.
-W piekle skarbie- mówi ochrypłym głosem- W piekle.
Po czym dodaje z gorzkim śmiechem.
-A tak naprawdę to w piwnicy Domu Wisielca. Wiesz, tu gdzie urzęduje ta ruda suka. Nie masz przypadkiem jakiejś latarki czy czegoś?
Unoszę brwi.
-Nie. Niby skąd mam ci wytrzasnąć latarkę? Pewnie nawet zabrali mi telefon.
-Może lepiej sprawdź- sugeruje Mel
-Nie mam żadnego cholernego telefonu. Chociaż przydałby się.
-Sprawdź! - wrzeszczy Mel tak głośno, że aż podskakuję
-Możesz się zamknąć? Jeszcze ktoś usłyszy i...
-Oni nie zawracają sobie nami głowy. Uwierz- przerywa mi stanowczo- I sprawdź czy masz ten pieprzony telefon.
Wyrzucam ręce w górę poirytowana. I ja mam tu siedzieć z nią niewiadomo jak długo? Dziękuję bardzo.
-Okej. Zaraz zobaczysz, że nie mam tele...- urywam gwałtownie, gdy wyczuwam w kieszeni dżinsów kształt mojej komórki- Nie.
Nie widzę Mel, ale jestem pewna, że w tym momencie uśmiecha się zarozumiale.
-Przestępcy od siedmiu boleści- mamroczę pod nosem.
Wciskam kilka przycisków, dzięki czemu dowiaduję się, że nie mam zasięgu, co było absolutnie do przewidzenia i zostało mi niecałe dwadzieścia procent baterii.
-Na nic raczej się nie przyda- z westchnieniem rzucam go na ziemię
Przez dłuższą chwilę żadna z nas się nie odzywa. Ale skoro mam tu spędzić z nią niewiadomo ile czasu to chyba należałoby się lepiej poznać.
-Co ty tu tak właściwie robisz, co?- pytam spoglądając w jej stronę
Mel siada obok mnie.
-Właściwie to znalazłam się tu przez zupełny przypadek. Tak.
-Przypadek?
-Szłam właśnie do domu Nialla, kiedy zobaczyłam jak jakiś chłopak ciągnie go za sobą po czym wrzuca do samochodu. Od razu coś wydało mi się nie tak. Jeszcze, żeby tak w biały dzień. ..- wcale nie obchodzi mnie po co szłaś do jego domu. Wcale. - Chciałam się schować, ale niestety ten dupek, Cole czy jak mu tam zauważył mnie. Ktoś podszedł mnie od tyłu i walnął kijem w głowę. Straciłam przytomność. Koniec opowieści. Twoja kolej.
Opowiadam jej wszystko od początku. Rozpoczynam od wypadku kończę na porwaniu. Kiedy urywam i milknę Mel wypuszcza ze światem powietrze.
-Łał, no to nieźle się porobiło. Ale teraz to chyba wszystko jasne. To Lailah wysyłała te wiadomości i zdemolowała waszą sypialnię. Tylko nie bardzo rozumiem jaki miała w tym cel?
Wbijam wzrok w swoje dżinsy.
-Zemsta. To chyba jedyne co ją interesowało.
Mel odchrząkuje.
-Hmm... ja chyba też powinnam ci coś powiedzieć. I tak pewnie nie wyjdziemy stąd żywe więc chyba mogę zaryzykować.
***
To zaczęło się pięć lat temu. Zanim Niall poszedł do X Factora i stał się sławny. Zanim się poznaliście. Miałam siedemnaście lat. Niall piętnaście. I od razu wyjaśniam:nic między nami nie było. Nigdy nie lubiłam związków z dzieciakami. A Niall był totalnym dzieciakiem, wierz mi. Ale przechodząc do sedna: jego rodzina nie była bogata, ale nie byli też biedni. Jakoś wiązali koniec z końcem. Ale pewnego roku rynek zaczął się zmieniać, duże firmy podupadały i zaczęto zwalniać mnóstwo ludzi. W tym ojca Nialla. Jego matka straciła pracę tydzień później. Niall starał się im pomagać jak mógł, popołudniami pracował w sklepie, mył samochody, naprawdę on i jego brat robili mnóstwo rzeczy, żeby im pomóc. Ale to było zdecydowanie za mało. Chodziłam z Niallem do jednej szkoły. Stąd się znaliśmy. On tak jak i wszyscy wiedział kim jestem i z czego słynę. Dobra, już widzę, że ciekawość cię zżera. Handlowałam narkotykami. No co? Praca dobra jak każda inna. Więc, pewnego dnia Niall przyszedł do mnie i poprosił o pracę. Dobrze wiesz jaką. Jako, że brakowało mi ludzi do pracy zgodziłam się, hoc zrobiłam to po długim namyśle. Pracował u mnie przez trochę ponad rok. Naprawdę nieźle mu szło. Był takim porządnym chłopakiem, nikt go o nic nie podejrzewał. Ale któregoś dnia ten idiota zagalopował się i zaczął je sprzedawać na strzeżonej imprezie. Policja zaczęła krążyć i szukać dilera, więc on wpadł na "genialny pomysł" i spuścił cały towar w toalecie. Cały towar warty pół miliona. Oczywiście nie mogłam mu darować takiej kasy. Nigdy w życiu. Wysłałam za nim kilku goryli, żeby trochę go postraszyli. Oczywiście, że wiedziałam, że nie ma takiej kasy. Wiesz, jednak mam trochę serca w przeciwieństwie do czarnych charakterów z filmów. Dlatego powiedziałam mu, że jak odpracuje u mnie dziesięć lat to daruję mu ten dług. Dwa miesiące później on wyjechał do Anglii. I poszedł do X Factora. Na początki trochę mnie to bawiło. Później zaczęło irytować. A dług rosnął i rosnął. W końcu przegrał z tym swoim beznadziejnym zespołem, więc myślałam, że wróci. Ale tak się nie stało. Bacznie obserwowałam jego karierę. W końcu po kilku latach usłyszałam o jego dziewczynie, ślubie i innych cholerstwach. W sumie zrobiło mi się ciebie trochę żal, dlatego przyjechałam do Londynu chcąc ponownie obudzić tą sprawę do życia. Spotkałam się z Niallem podczas jego wieczoru kawalerskiego. Tak jak mówiłam nie jestem złym człowiekiem. Powiedziałam mu, ze powinien z tobą zerwać i przestać przez cały czas kłamać, a po drugie oddać mi kasę. Której się już trochę uzbierało. Dwa miliony. Niall był trochę podchmielony dlatego zgodził się na wszystko. Miał mi oddać pieniądze następnego dnia. No i miła tez zerwać z tobą. Ta zdrada była zaaranżowana. Myślisz, że on byłby na serio tak głupi, żeby robić to pod nosem swojego kumpla? Błagam cię. Wszystko szło jak z planem no tyle, że Niall nie dał mi tych pieniędzy bo był zbyt zajęty użalaniem się nad sobą. A potem był ten wypadek i on stracił pamięć. Faceci. Zawsze tak mówią. A potem zostałam porwana i zamknięta tutaj. Razem z tobą.
***
Zdrada była zaaranżowana. On po prostu nie chciał dalej mnie okłamywać. Ale przecież mógł mi powiedzieć. Zrozumiałabym. W końcu ja robiłam w życiu nie lepsze rzeczy. Zdrada była zaaranżowana. Zdrada była zaaranżowana. Czyli jednak mnie kochał.
-Żyjesz jeszcze- Mel dotyka dłonią mojego kolana po czym szybko się odsuwa jakbym ją oparzyła- Czy to było dla ciebie zbyt wiele?
Potrząsam głową.
-Nie. Cholera, dziękuję ci. Dziękuję, że mi wszystko opowiedziałaś.
Mel wzrusza ramionami.
-Spoko. Nie ma sprawy. Myślałam, że to ja dużo w życiu przeszłam, ale ty...nieważne. I co? Diabeł nie taki zły jak go malują, co?
Uśmiecham się pod nosem.
-Teraz tylko się stąd wydostać i przysięgam przestanę robić to co robiłam kiedyś. Przysięgam.
W tym samym momencie drzwi otwierają się i słychać tupot ciężkich butów.
-Wstawaj- Cole szarpie Mel za ramię po czym zaczyna obwiązywać jej nadgarstki grubym sznurem
W pewnym momencie dziewczyna syczy i klnie pod nosem. Cole nie zwraca na nią uwagi.
-Teraz ty- zwraca się do mnie szorstko
Z trudem podnoszę się z miejsca. Po chwili wahania wyciągam nadgarstki w stronę Cole'a. Od razu zaczyna je związywać. Zaciska supeł tak mocno, że tak samo jak Mel syczę i klnę pod nosem. I wtedy Cole ku mojemu wielkiemu zdziwieniu rozluźnia go.
-Trzymaj się mnie. Niedługo to się skończy- szepcze tak cicho, że ledwie go słyszę
Ale i tak nie wiem o co mu chodzi. Skończy się? To znaczy: Lailah nas wszystkich pozabija?
Cole prowadzi nas przez ciemne korytarze, po schodach w górę i w końcu do drzwi wejściowych. Wychodzimy na zewnątrz. A ja już rozumiem coraz mniej. No dopóki nie zobaczę dwóch znajomych sylwetek nad przepaścią. Lailah i Niall.
Czyli on żyje. Cholera, on żyje. Dzięki Bogu. Tylko dlaczego stoi obok Lailah nawet nie mając związanych rąk? Powtórzę pytanie. Co tu się do diabła dzieje?
-Niall? Dlaczego ty...- zaczynam gdy zatrzymujemy się naprzeciwko nich
Niall podnosi głowę, a mi aż zapiera dech w piersiach. Podbite oko, rozwalona warga i cała posiniaczona twarz. Jednak na mój widok uśmiecha się szeroko.
-Laura! W końcu ktoś znajomy. Może ty mi powiesz co tu się dzieje i kim jest ta dziewczyna- wskazuje na Lailah, która przewraca oczami i uderza go łokciem w biodro
Niall natychmiast gnie się z bólu co utwierdza mnie w przekonaniu, że z nim jest coś poważnego.
Zabiłabym tą sukę. Mogłabym ją zepchnąć z krawędzi, albo chociaż kopnąć. Byleby tylko nie widzieć tego durnego umieszka na jej twarzy.
-Zamknij się. Dobra, Gordon idzie pierwsza. Albo nie Mel. Bo w sumie z nią będzie mniej zabawy.
Kątem oka zauważam jak mięsień na twarzy Cole'a drga. Ale poza tym nie sprzeciwia się jej i prowadzi Mel do przepaści. Dziewczyna rzuca mi przerażone spojrzenie.
-Skaczesz czy nie? - pyta Lailah znudzonym głosem
Mel wybucha śmiechem.
-Co? Popieprzyło cię dziewczynko? Ty myślisz, że ja...
Lailah z twarzą bez wyrazu wyjmuje pistolet spod fałdów sukienki. Strzela.
Nigdy nie było tak cicho.
Mel otwiera szeroko usta i patrzy na Lailah ze zdziwieniem. Po czym przyciska dłonie do brzucha. Kiedy podnosi je do góry są całe czerwone. Nie. Nie są czerwone. Są całe we krwi. I wtedy Mel wydaje z siebie cichy jęk. I przewraca się do tyłu. Prosto w przepaść. Prosto w wezbrane wody rzeki.
Wrzeszczę. Padam na kolana i krzyczę ryjąc paznokciami ziemię. Cole łapie mnie za ramię i pociąga do góry.
-Uspokój się - warczy chociaż jego głos drży a jego oczy są dziwnie szkliste
Jego ręka, którą mnie trzyma też się trzęsie.
Niall gapi się oszołomiony w plamę krwi na zielonej trawie. A Lailah tylko się uśmiecha. Przełykam łzy i unoszę wysoko podbródek, gdy Cole prowadzi mnie nad przepaść. Dokładnie naprzeciw Lailah.
-Skaczesz? Pamiętaj, że masz tylko jedną szansę.
Może skok będzie mniej bolesny.
-Dlaczego to robisz? - pytam cicho
-Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Skok czy strzał w głowę?
-Odwołam oskarżenie. Będziesz mogła zaszyć się gdzieś i...
Lailah śmieje się gorzko.
-Na co mi to? W więzieniu i tak spędziłabym góra dwa tygodnie. Ja umieram idiotko. Dlatego mogę robić ci chcę. - zrywa z głowy swoje rude włosy
To znaczy perukę. Pod nią jest całkowicie łysa.
-Wybieraj- powtarza śmiejąc się historycznie- Albo nie. Ja wybiorę za ciebie.
Naciska na spust. W jednej chwili dzieje się wiele rzeczy. Niall i Cole zrywają się z miejsc. Ktoś popycha mnie i przyciska do ziemi. Słyszę czyjś zduszony krzyk. Kątem oka widzę jak Cole rzuca się na Lailah i wykręca jej dłoń z pistoletem. Kolejny strzał. Krzyk Lailah. Błysk. Wrzask. Kolejny błysk. Syrena policyjna. Czyjś płacz. Łagodny głos. Ktoś pomaga mi wstać. Lailah leży twarzą do ziemi bez życia. Jakiś policjant skuwa Cole'a kajdankami. Chcę wrzeszczeć, żeby przestali w końcu uratował mi życie. Ale głos więźnie mi w gardle.
Ktoś gorączkowo powtarza jedno pytanie:wszystko w porządku? Kiwam głową.
Gdzie jest Niall? Rozglądam się wokół nadal w szoku. I wtedy go zauważam. Leży jakieś kilka metrów dalej. A nad nim klęczy dwóch ratowników medycznych. Trajtują go elektrowstrząsami.
-Jeszcze raz.- mówi jeden i ponawia próbę
Bezskutecznie.
Drugi klnie i podnosi wzrok prosto na mnie. Nasze spojrzenia się spotykają. A jedyne co w nim widzę to beznadziejność.
Podbiegam do nich.
-Co się dzieje?-krzyczę
Jeden z nich odciąga mnie na bok.
-Spokojnie. Próbujemy opanować sytuację.
A wtedy ten drugi odwraca się od Nialla z bladą twarzą.
-Zgon: godzina dwudziesta druga jedenaście.
O tej godzinie moje życie umarło.
...you should probably stay. ..
♥♥♥
Hej ;*
Także ten no... przepraszam <3
To jest przedostatni rozdział, czeka na s jeszcze jedny i epilog i chyba sama będę płakać jak będę to kończyć...ww końcu jednak zzylam się z bohaterami
piszcie co sądzicie
milej niedzieli ;*
XX
♥♥♥
Niee! Czemu?! Dlaczego to Nialler musiał zginąć, a nie Cole? Ja się pytam, coś ty wymyśliła dziewczyno? Pozbawiłaś dziecko ojca! Już bym nawet wolała, by ją zdradził, ale żył. No nic, w końcu i tak się kończy opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMam teraz wyrzuty sumienia :( dobra tak tylko powiem ze to jeszcze nie koniec :)
UsuńA na początku przyszłego ( ostatniego :'() rozdziału:
OdpowiedzUsuńNiall budzi się ze słowami "are you fucking kidding me? " albo "suprise madafaka" tak xD
taka mala sugestia z mojej strony <3
Mel...Jezu jak ja nienawidzę Lailah, dobrze że ta suka umarła, wiedziałam że Cole nie jest taki zły :) wzruszasz mnie przez pieprzone 42 rozdziały ale teraz to przesadziłas mam morze łez na biurku :'( dobra czekam na ten ostatni :****
Haha xD przepraszam
UsuńCo kurwa? Nie! To nie może się tak skończyć! Chcesz, żebym Cię z nienawidziła? Jestem cala zaplakana nie widzę liter na telefonie...
OdpowiedzUsuńNie on nie może umrzeć, niech Laura umrze tylko Nir Niall, dobra oboje niech żyją. Ewws!
Nie, proszę cię nie znienawidź mnie :( przepraszam :*
Usuńo ja pierdole
OdpowiedzUsuńjak ona mogła go zabić
nie
ja nie wierze
nie
on nie może umrzeć
nie pozwalam na to żeby tak sobie umarł ;-;
ja wcale teraz nie rycze :c
wcale
i co ona teraz zrobi?
bez chłopaka/narzeczonego
u przyjaciółki w domu
z dzieckiem
i jeszcze szkoła
nie nie nie nie
To ja lepiej biorę się za następny :))
UsuńBoże Niall, proszę, nie odchodź....... Niall, całe życie przed tobą, dziecko, Laura....... Nie możesz im tego zrobić, ty musisz żyć. Nie, on nie umarł. To tylko chwilowy stan nieważkości, letarg..... On żyje, to nie prawda. Po moich policzkach nie płyną łzy, tylko rzeka, bardzo duża rzeka, a może nawet i morze..... Biedna Laura, mam nadzieję, że z nadmiaru "wrażeń" dziecko nie ucierpiało, ani nie..........umarło............ To wszystko to zły sen, wręcz koszmar, z którego nie może się obudzić......... Rozdział cudowny, ale tak bardzo smutny, Niall i zgon, to wszystko jest takie traumatyczne. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży, musi! Weny życzę (z pozytywnym przebiegiem dalszych losów :D) i czekam na kolejny i mam nadzieję, że mniej brutalny rozdział ;-) <3 :-*
OdpowiedzUsuńHaha postaram się <3 ja cie, dziękuję słońce <3 nie ma nic lepszego od twoich komentarzy ♥
UsuńZnowu się poryczalam, tym razem czytając Twój komentarz…
UsuńCo? Jak? Czemu? xD a i przysięgam ( tak na poprawę humoru) rozdział na 100 % jutro <3
UsuńBoże....Szczerze mówiąc ,aż brakuje mi słów, aby napisać tego koma ;) Rozdział smutny, aż chce mi się płakać ,że masakra...Koleżanka wysłała mi linka do twojego bloga i zachęciła do czytania..Rozdział boski, aż szkoda, że przedostatni ;-;
OdpowiedzUsuńWitam :)) ciesze ze ci się podoba, chociaż poznanie bloga w takich okolicznościach xD
UsuńEj?!
OdpowiedzUsuńTy mi chyba nie chcesz tego zrobić i go nie zabijesz, tak?!
Bo ja twgo niw przeżyję...
Sooo
Nie błagam, niech ten medyk się pomyli, bo inaczej ja umrę z Laurą!
I czemu koniec?!
Wszystko okaże się jutro...mam nadzieje
UsuńBędziesz moją mistrzynią jak dodasz następny jutro <3 chociaż i tak już jesteś
OdpowiedzUsuńa przechodząc do tego co się stało mam jedno pytanie
CO TU SIĘ DO CHOLERY JASNEJ DZIEJE? ja pierdolę rycze przez cb :'( on ma żyć jasne?
Ale i tak cudowny rozdział :* i tak cię kocham <33
Przepraszam i dziękuję <3
Usuń