...maybe is the way she walked. ..
Po telefonie od Nialla, który nie bardzo chciał mi cokolwiek powiedzieć, olewam Naomi, która zabarykadowała się w łazience i wcale nie chce wyjść ( chociaż pewnie po moim wyjściu kontynuuje przerwaną zabawę z Harrym) i wsiadam do samochodu. Niecałe dziesięć minut później znajduję się na podjeździe domu Nialla.
Nie ma zapalonych świateł w domu. Ani jednego. To pierwsze co wzbudza mój niepokój. Druga rzecz to otwarte na oścież drzwi.
Biegnę do wejścia.
-Niall? !- wrzeszczę wpadając do środka
Zahaczam nogą o leżący na podłodze wieszak i upadam jak długa na ziemię.
Hmm. Tak. To właśnie ja i moje szczęście.
-Niall? !- krzyczę ponownie zrywając się na nogi
-Tutaj! - odkrzykuje ktoś
Ale nie Niall. Chwytam w dłonie parasolkę leżącą na półce i cicho zmierzam w kierunku głosu. Przy sypialni dostrzegam mały błysk światła. Ciężko przełykam ślinę i wskakuję do środka z dzikim okrzykiem. Ktoś wrzeszczy równie głośno. Nie widząc nawet dokładnie kto to zaczynam okładać go parasolką.
-Jezu! Przestań, powiedziałem przestań! - krzyczy nieznajomy machając rękami i próbując wyrwać mi moją broń
Ale ja tylko zaczynam uderzać mocniej.
-Laura, do cholery! To ja.
Niemal natychmiast upuszczam parasolkę na ziemię.
-Cole? - padam na kolana obok niego- Jezu, przepraszam. Naprawdę nie chciałam. Myślałam, że to...
-Lailah? - dopowiada Cole
-Co?
-Wpadła w małe odwiedziny do Nialla.
-Niall- przerażam się- Gdzie on jest? I dlaczego tu jest ciemno?
-Lailah spaliła kable od przewodów elektrycznych. Dlatego. Masz latarkę?
Kręcę głową po czym uświadomiwszy sobie, że on zapewne tego nie widzi odpowiadam.
-Oczywiście, że nie. Kto nosi przy sobie latarkę non stop?
Cole klnie pod nosem.
-W takim razie, telefon, cokolwiek?
Bez słowa podaję mu moją komórkę.
Cole włącza w niej latarkę i zaczyna świecić po pokoju. Niewiele widać, ale on się tym wyraźnie nie przejmuje. Pełza po dywanie szukając czegoś dłońmi.
-Co ty wyprawiasz? - marszczę brwi- I gdzie do cholery jest Niall?
Wiem, powtarzam się. Ale czy naprawdę tak trudno jest odpowiedzieć na jedno proste pytanie?
-Szukam czegokolwiek- Cole wbija we mnie wzrok- A tobie chyba coś powiedziałem na temat śledztwa. Masz trzymać się od tego z daleka.
-Ale co to ma wspólnego ze śledztwem? A zresztą, to sam Niall po mnie zadzwonił.
Cole raptownie przerywa swoje zajęcie i prawie się na mnie rzuca.
-Dzwonił do ciebie? Co powiedział?
Zaskoczona odsuwam się od niego łapiąc się za obolałe ramię.
-Czy ty musisz wszystko wiedzieć? Powiedział, że musi ze mną porozmawiać. Teraz, właśnie w tym momencie. I tak nie miałam nic lepszego do roboty, więc przyjechałam.
Cole wzdycha spuszczając przy tym głowę.
-Co ci? - unoszę brwi
Detektyw zagryza wargę spoglądając na mnie z zaniepokojeniem.
-Nie denerwuj się.
Trudno się nie denerwować, gdy ktoś zaczyna zdanie od mówienia, żebym się nie denerwowała. Już sam ten zwrot mnie irytuje
-Cole, możesz przestać? - macham na niego ręką- Po prostu powiedz o co chodzi.
Cole wbija we mnie pusty wzrok.
-Nialla porwano.
Patrzę na niego oniemiała przez jakąś minutę jak nie dłużej.
A potem wybucham śmiechem. Cole przewraca oczami i stuka palcami o swoje kolana.
-Nie żartuj. To nawet nie było śmieszne. - kręcę głową- Poszedł gdzieś, tak? Znalazł sobie jakąś dziewczynę albo coś. A ty go kryjesz. Tak? - czekam ze zniecierpliwieniem na jego odpowiedź
Jednak Cole nawet się nie uśmiecha.
-To prawda. Nialla porwano.
Rozszerzam oczy.
-To niemożliwe. Przecież on jest facetem. Ma dwadzieścia lat. I jednak trochę waży. No i mimo tego, że stracił pamięć to na pewno umie się bronić. Cholera, mógł nawet pobić tego całego porywacza parasolką.
Cole potrząsa głową.
-Gdy w grę wchodzi duża dawka eteru nawet zawodnik wrestlerowy nie ma żadnych szans.
-Ete. ..czego?
-Eteru. Substancja usypiająca. Takiego czegoś używają porywacze na filmach. Co miałaś z chemii?
Piorunuję go wzrokiem.
-Nie twój interes. Ale ty mówisz serio? On naprawdę. ..kto do diabla mógł go porwać?
Cole wzrusza ramionami.
-Na przykład Lailah Lawrence. Albo Maddy Mead.
Wyrzucam ręce w górę.
-Kiedy w końcu skończysz z tą Maddy? Ile razy mam co powtarzać, że ona nie ma z tym nic wspólnego?
-Skąd to wiesz?
Rzucam mu wściekłe spojrzenie.
-Nieważne- przesuwam się w tył, żeby się wyprostować, gdy coś wbija mi się w nogę przez cienki materiał dżinsów- Ała- syczę dotykając metalowego drucika wystającego z moich spodni
Wyrywam go jednym szybkim ruchem.
-To kolczyk- zauważam ze zdumieniem
-Pewnie twój- mówi Cole nawet nie zwracając na niego uwagi
-To nie jest mój kolczyk. - przysuwam go bliżej do oczu
Jest to długi kolczyk w kształcie trójkąta. I jest bardzo ciężki. Nigdy nie lubiłam ciężkich kolczyków. Zawsze gdy mam takie na uszach mam wrażenie, że one zaraz się urwą razem z połową moich uszu.
-To może należą do jego matki. - ciągnie Cole niewzruszony
- Czy jego matka ma imię Jocelyn? - pokazuję mu maleńki napis wygrawerowany na kolczyku
Cole przysuwa światło z telefonu do znalezionego przeze mnie przedmiotu.
-Cholera. Rzeczywiście. Znasz jakąś Jocelyn? I dlaczego ktoś graweruje swoje imię na plastiku?
Przesuwam palcem po napisie. Jego karty są ostre i nierówne. Jakby ktoś się bardzo spieszył robiąc to.
-Wygląda jakby ktoś to robił cyrklem, albo czymś w jego podobie- stwierdzam
Cole przytakuje. Nagle ożywia się i wyrywa mi go z rąk.
-Co?- pytam zaciekawiona
-Tu coś jest- wskazuje na coś białego wystającego z krańca trójkąta- I najwyraźniej ten kolczyk się otwiera.
Nie bawi się długo w jego otwieranie, które sprawia mu chyba za dużo trudności. Po prostu rzuca go na podłogę i rozdeptuje. Po chwili pochyla się i podnosi rękę z liscikiem.
-Chcesz przeczytać? -patrzy na mnie pytająco
Unoszę brwi.
-A niby dlaczego ty nie możesz tego zrobić?
Cole wzrusza ramionami i otwiera go.
-Jeśli znaleźliście tą wiadomość to może jednak nie jesteście aż tak głupi. Nie zmyliła was Jocelyn. Brawo. Pierwszy etap za wami. Drugi będzie jeszcze prostszy. Gdzie wszystko się zaczęło tam wszystko się skończy. Macie czas do jutra do północy. Inaczej po twoim chłoptasiu Gordon. A i jeszcze jedno. Pięścet tysięcy funtów. Na jutro. Bez nich możesz się nie pokazywać. Do zobaczenia, mam nadzieję. - przerywa i podnosi na mnie zatrwożony wzrok- Podpisano: Lailah.
***
-Bu! - podskakuję z okrzykiem i wypuszczam z dłoni dzbanek z kawą, który upada na kafelki i rozbija się w drobny mak
Harry, któremu zebrało się na poranne żarty cofa się wystraszony i zaczyna przepraszać.
Zbywam go machnięciem ręki.
-Nic się nie stało. Po prostu mnie wystraszyłeś. Ale tylko trochę.
Przeczesuję palcami skołtunione włosy.
Harry patrzy na mnie wyraźnie zmartwiony.
-Dobrze się czujesz?
Zmuszam się do uśmiechu.
-Doskonale.
-A co u Nialla? - pyta Harry sadowiąc się na krześle
Moje ręce trzesą się gdy zbieram odłamki szkła z podłogi. Harry wstaje z miejsca i pomaga mi. Nagle łapie mnie za ręce i zmusza do spojrzenia mu w oczy.
-Drżysz. - stwierdza zupełnie niepotrzebnie
Momentalnie mu się wyrywam.
-Trochę mi zimno. To dlatego.
Harry obdarza mnie kolejnym podejrzliwym spojrzeniem. Po chwili jednak kiwa głową i daje mi spokój.
-O której wczoraj wrociłaś? -pyta Harry- Chyba po północy bo juz spałem.
-Wróciłam wcześniej- ucinam ostro- Może po prostu byliście zbyt zajęci sobą z Naomi.
Harry wpatruje się we mnie zszokowany.
-Przepraszam- mruczę pod nosem- Mam zły dzień.
-Właśnie widzę. Mogę ci jakoś pomóc?
Tak. Wyjaśnij mi co to za miejsce, gdzie skończy się wszystko co się zaczęło.
-Masz pożyczyć pół miliona?
Harry zamiera.
-Co? Pół miliona?
Wzruszam ramionami z krzywym uśmiechem.
-W końcu dla ciebie to niewiele. Żartowałam.
Już mam wyjść z kuchni, gdy Harry zatrzymuje mnie kładąc mi dłoń na ramieniu i mówiąc:
-Masz jakieś problemy?
Marszczę brwi i udaję zdziwienie.
-Problemy? Co ty, żadnych.
Harry z wahaniem puszcza mnie.
-Ale wiesz, pół miliona... zawsze mogę ci pożyczyć. To naprawdę nie będzie kłopot. Jeśli masz jakieś długi albo coś. ..
Potrząsam gwałtownie głową.
-Harry, to był tylko żart. Naprawdę.
Uśmiecham się do niego i odchodzę.
***
Miejsce gdzie wszystko się zaczęło. To tam wszystko się skończy.
Spoglądam na zegarek. Jest już po południu. Jest mało czasu. Bardzo mało.
-Laura? -do pokoju wchodzi Naomi
Odwracam wzrok od okna i rzucam jej pytające spojrzenie.
-Tak? Stało się coś?
Naomi kiwa głową.
-Tak, stało się coś. Z tobą.
Prostuję się na siedzeniu.
-Co?
Naomi zbliża się do mnie z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
-Masz jakieś problemy finansowe? Jeśli tak to...
-Harry ci powiedział- przerywam jej- Naomi, to był tylko żart. Nie ma się czym przejmować. Serio.
Dziewczyna obdarza mnie sceptycznym spojrzeniem.
-Naomi, naprawdę- chwytam ją za rękę z uśmiechem- A teraz wyjdź. Muszę trochę pomyśleć.
-To ty w ogóle myślisz? - dziwi się Naomi
Potakuję ze sztucznym śmiechem.
-Czasami. Gdy nie mam co robić.
I wypycham ją za drzwi, które zamykam na klucz i wracam do mojego miejsca przy oknie.
Tam gdzie wszystko się zaczęło. .. Lailah. ..Logan. ..narkotyki.
Jak do diabła mogłam być tak głupia?
***
Walę w drzwi mieszkania Cole'a z taką upartością i zawziętością, że na zewnątrz wychodzi kilka jego sąsiadek. Jedna z nich najstarsza skrzeczy gderliwie:
-I czego się tak dziecko dobijasz? Pana Cole'a nie ma teraz w domu.
Odwracam się do niej tak gwałtownie, że ona niemal dostaje zawału.
-To gdzie jest?
Staruszka patrzy się na mnie z przerażeniem. Pewnie to przez te wory pod oczami i dres, w który jestem ubrana.
-Gdzie jest? -powtarzam niecierpliwiąc się powoli
-Nie wiem- odpowiada jego sąsiadka- I jakoś nie bardzo mnie to obchodzi. I panią też nie powinno.
Piorunuję ją wzrokiem.
-Jasne- warczę i zbiegam po schodach na dół
Biegnę na posterunek policji, który na szczęście znajduje się niedaleko. Wpadam zdyszana do środka i zaczynam wydzierać się na biednego policjanta za biurkiem w rejestracji, żeby jak najszybciej przyprowadził do mnie Cole'a.
Pięć minut później Cole sam do mnie przychodzi.
-Co się stało? Wrzeszczysz tak głośno, że słychać cię w gabinecie naszego przełożonego. -pociąga mnie w dół, żebym usiadła i patrzy na mnie wyczekująco
-Już wiem o co chodzi! -wołam, a wszyscy w pomieszczeniu patrzą się na mnie jak na jeszcze większą wariatkę- Miejsce, w którym wszytko się skończyło to miejsce, w którym zginęła Lailah.
Cole patrzy na mnie zdumiony.
-Lailah nie zginęła.
Macham ręką.
-Tam gdzie zabiła tą dziewczynę. Opuszczony dom na Walshreet Street.
Cole zrywa się z miejsca.
-Dom Wiselca, tak?
Kiwam głową.
-Jedziemy. - Cole bierze mnie za rękę i ciągnie za sobą
Już jesteśmy przy wyjściu, gdy ktoś krzyczy grubym głosem:
-Hudson!
Cole zamyka oczy i obraca się powoli na pięcie.
-Tak, szefie?
Grubas w policyjnym mundurze podchodzi do nas z rękami splecionymi za plecami.
-A dokąd wy się wybieracie?
-To naprawdę w tym momencie jest nieważne.
Policjant unosi brwi.
-Doprawdy? Już zapomniałeś, że mamy sprawę do dokończenia?
Cole kręci głową.
-Tak, wiem. Ja...dokończę ją jutro .
Policjant patrzy na niego pogardliwym wzrokiem.
-Jutro już możesz tu nie wracać.
Po czym odwraca się i odchodzi. Gapię się za nim oszołomiona. Cole chwyta mnie za rękę i pociąga za sobą.
-Current. Wtedy typek.
-On cię właśnie zwolnił.
-Mam go gdzieś. W tym momencie mam ważniejsze sprawy na głowie niż złodzieje rowerów.
Mam ochotę go ucałować.
Daję Cole'owi wskazówki wskazówki jak dojechać do Domu Wisielca nad przepaścią, tam gdzie Lailah zamordowała niewinną dziewczynę w celu sfingowania swojej śmierci.
-Masz pół miliona? - pyta nagle Cole gdy mamy już wejść do środka
Rzucam mu poirytowane spojrzenie.
-Pół miliona? Cole, daj spokój. Skąd mam ci wytrzasnąć taką kasę?
Cole wzrusza ramionami i każe mi wejść do środka.
Nie trzeba chyba dodawać, że Dom Wisielca jest bardzo starym i niebezpiecznym budynkiem. W każdej chwili może się zawalić. W dodatku jest nawiedzony. Podobno.
W środku jest ciemno i cicho jak makiem zasiał. Do czasu gdy nie nadepnę na szczura i nie zacznę panicznie wrzeszczeć. Nie moja wina. Boję się tych gryzoni.
Cole ucisza mnie i prowadzi na górę. Mam wrażenie, że te schody się zaraz pod nami załamią. A my spadniemy razem z nimi do ciemnej piwnicy. Brr. ..
Nagle słyszę czyjś śmiech. Choć jestem pewna, że to Lailah po plecach przechodzą mnie ciarki. Bo w końcu to nawiedzony dom. Podobno.
Śmiech dochodzi zza pierwszych zamkniętych drzwi. Cole bez wahania otwiera je i wchodzi do środka. Jego zachowanie dziwi mnie i jestem nim odrobinę zaniepokojona. Ale mimo wszystko wchodzę.
-No, nareszcie- Lailah stoi obok krzesła, na którym siedzi ktoś związany
Niall. O, Boże.
Nawet nie zauważam, że ta suka przefarbowała się na rudo.
-Niall! -wołam i natychmiast do niego dopadam
Zaczynam szarpać węzły na jego dłoniach. Kiedy nagle czuję, że on się nie rusza. I jest tak cholernie zimny.
-Niall?
Lailah obserwuje mnie z rozbawieniem.
-Niall!-potrząsam nim spanikowana- Cole, on nie oddycha. Nie oddycha!
Łzy zasłaniają mi widok. Nie, błagam, tylko nie on.
-Ty też niedługo przestaniesz- nagle czuję mocne szarpnięcie za włosy i sekundę później leżę rozpłaszczona na ziemi
Ktoś przyciska mi cuchnącą szmatkę do ust i nosa. Nasączoną czymś o dziwnym zapachu. Jak to nazwał Cole? Eter.
Szarpię się, ale to nic nie daje bo napastnik jest silny.
Powoli opuszczają mnie siły. Przed oczami tańczą mi czarne gwiazdki.
-Słodkich snów, Ślicznotko.
Ostatnia moja myśl przed straceniem przytomności to: Cole.
Wszyscy na tym świecie to pieprzoni kłamcy. Nie ufaj nikomu.
...through the door and pass the guards. ..
♥♥♥
Hej ;*
Stęsknił się ktoś? ;)) jak widać ostatnio ociągam się z rozdzialami, niestety ^^
Powoli zbliżamy się do końca opowiadania, ale to tyko taka informacja, ze ta telenowela nie będzie się już długo ciągnęla xD
mam nadzieje ze rozdział wam się spodoba
XX
♥♥♥
Cooo, kurwa?! Nie, to Nie może być prawda, nie!
OdpowiedzUsuńOn żyje, prawda? Noo... i ona też?
Ten jebany Cole, od poczatku mi sie nie podobał. Chuj, debil, idiota, skurwysyn, ewww wszystkie obelgi świata. Nie, no! To jej się na pewno śni!!! Zdradz coś z następnego rozdziału, proszę. Nie trzymaj mnie w nie pewności, bo Nie zasnę dopóki nie dowiem czegoś o tym całym głównie, które jej się przytrafiło. Weny życzę! Bajoo
*gównie xD
Usuń+, że coo? Jaki koniec? Eej, nie przyprawiaj mnie o zawał, czy cos takiego! :(
Usuńniestety, ale kiedyś musi się to skończyć :) zdradzę ci tylko tyle, ze to nie jest sen ^^ piękne określenia na Cole'a wymyśliłas <3 kocham cie haha :*
UsuńHaha, dziękuję! Ja Ciebie też :*
UsuńCzyli ten cały Cole tez w tym był?
OdpowiedzUsuńNie do wiary...
I Niall
Niech mu nic nie będzie! I Laurze!
Rany, czekam na kilejnt!!!
<3 dziękuję za komentarz
UsuńOmg, nie bardzo w tym momencie wieM co się dzieje :D ej szczerze to zdziwilam się tą akcją z Cole'm no bo on był taki miły i w ogóle :( Niall żyje weź tu nie sciemniaj <3 koniec? Wiedziałam ze kiedyś ten dzień nadejdzie ale niedługo ? :'( mega boski rozdział kochana dawaj szybko next :*
OdpowiedzUsuńJej postaram się :***
UsuńO MÓJ BOŻE!!! Na każdy twój rozdział czekam jakbym zaraz miała jajko znieść! To jest chyba zresztą jeden z najbardziej emocjonujących rozdziałów! Zaczynając jedną linijkę, moim marzeniem było czytać już następną! Cole?! Tym to mnie zszokowałaś! No i Niall?! On nie może umrzeć! Nie, jeszcze nie teraz! Laura w ciąży, przecież miał być ślub! Błagam cię, proszę nie kończ tego tak tragicznie! Jesteś mega wielkim geniuszem, więc jak skończysz pisać to opowiadanie ( będę płakać), to ja i pewnie wielu innych twoich czytelników nie pogardzi drugim ^_^ Boże, te emocje muszą mi opaść, aż rumieńców dostałam :D pisz szybciutko nexta <3 I mnóstwo, ale to mnóstwo weny życzę :-*
OdpowiedzUsuńBoże, kocham cię za twoje komentarze <3 a ten to w ogóle przerósł wszystkie inne ;* nawet nie sądziłam, że komuś się to aż tak może podobać :O w sekrecie zdradzę, że po tym opowiadaniu rozpoczynam drugie ( coś zupełnie innego) ale o tym później <3 dziękuję kocham <33
UsuńBoże, nie ważne jakie! Ważne, że zaczniesz drugie! <3 I już mi humor poprawiłaś! :-* Kocham <3 ♡.♡ :-*
UsuńOby Nialler jednak był żywy! To nie może się tak tragicznie skończyć! Od początku Nie podobał mi się ten cały Cole, był za idealny. Zgadzam się z koleżanką wyżej, rozdział bardzo emocjonujący i trzyma w napięciu. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 i naprawdę się ciesze, ze ci się podoba :)) tez pozdrawiam
UsuńWhat? W sumie Cole był dziwny...no ale żeby. .. no ok ;)
OdpowiedzUsuńJej jak ty skończysz to ff to ja...nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem :'( ale cieszę się na drugie na pewno będę czytać <3
A Niall żyje ja to wiem i tak być
Weny życzę i czekam na kolejny <3
Haha nie przesadzajmy :* dziękuję <3
UsuńTo jest chyba najlepszy rozdział ze wszystkich , nieźle trzyma w napięciu , czekam nn :* i proszę nie kończ tego tragicznie, bo się popłaczę :(
OdpowiedzUsuńPopieram
UsuńZobaczymy ;)) dziekuje <3
Usuńnie
OdpowiedzUsuńTy nie możesz
to ma mieć milion rozdziałów
xD
tak polubiłam cole'a
a on okazał się takim dupkiem
;////
ale by było jakby oboje na końcu sie zabili
nie
nie czytaj tego wyżej XD
najlepszy rozdział i taki no tajemniczy? no
fajny super świetny i no fajny *-*
czekan na next <3 <3
Milion rozdziałów? Haha xD dobra nie przeczytałam :P dziękuję kochana <3
Usuń