-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.
Liam bez wahania przyciąga do siebie Sophię i całuje ją namiętnie jakby poza nimi nie było tu nikogo.
No i jak tu ich nie kochać?
Niall bierze mnie za rękę i szepcze do ucha:
-Niedługo to będziemy my.
Przewracam oczami. Po czym uśmiecham się promiennie.
Po skończonej uroczystości wszyscy wychodzimy na zewnątrz kościoła. Jest połowa maja. J jest cholernie gorąco. Zwłaszcza dla kogoś kto ma w brzuchu bliźniaki. Od siedmiu i pół miesiąca.
-Sophia- podchodzę, żeby ją uściskać- Wyglądasz przepięknie.
Dziewczyna całuje mnie w policzek i dziękuje rozweselona. Ale to prawda.
Jest ubrana w śnieżysto białą suknię do ziemi z metrowym trenem i obcisłym gorsetem. Ciemne włosy ma splecione w misterny kok.
-Musimy już jechać- Niall odciąga mnie od Sophii, przedostaje się przez tłum ludzi i prawie wpycha mnie do samochodu
Dziesięć minut później zatrzymujemy się przed wielką salą weselną. W środku okazuje się prawie tak przetronna jak na zewnątrz. I jest przepięknie udekorowana.
Na początku imprezy Liam wzruszony odmawia jakąś przemowę, potem Sophia, ich rodzice i Harry. Jedyny z całego zespołu który się zgodził.
W tym momencie należałoby wspomnieć, że Harry przyszedł na wesele z Naomi. Co było pewne oczywiste. No i, że są parą. Oficjalnie od trzech miesięcy.
Dwie godziny później zabawa się dopiero rozkręca, a Liam już jest pół żywy. Sophia zirytowana chodzi po sali i przeprasza wszystkich za jego zachowanie
-Nic nie szkodzi, pani Payne. Wiadomo było, że pani mąż nie wytrzyma długo- mówi Niall, kiedy dziewczyna podchodzi do nas
Piorunuję go wzrokiem i uderzam łokciem w żebro. Chłopak śmieje się głośno i posyła mi pocałunek.
-Zamknij się- warczę
Sophia tylko się smieje po czym odchodzi dalej.
W tym samym momencie szybka, skoczna piosenka ustępuje miejsca powolnej, romantycznej.
Niall dopija swoje piwo do końca i wyciąga do mnie rękę.
-Zatańczymy?
Krzywię się.
-Zwariowałeś? Po pierwsze: ty nie umiesz tańczyć. Po drugie: jestem najgrubszą kobietą na tej sali. Nie zamierzam się osmieszac.
Niall głośno odchrząkuje po czym klęka przede mną. Niemal zrywam się z miejsca.
-Co ty robisz? Wstawaj!
Niall jednak nie reaguje na moje słowa tylko ponownie bierze mnie za rękę i całuje mój nadgarstek.
Rozglądam się wokół. Większość ludzi jest zajętych jedzeniem albo tańczeniem więc nikt nie zwraca na nas uwagi.
-Dla mnie inne kobiety mogą się wypchać. - zaczyna Niall- To z tobą zamierzam spędzić całe życie, i nie obchodzi mnie czy ważysz sto kilo czy pięćdziesiąt. Nieważne czy jesteś brunetką, blondynką. ..
-No już dobra- przerywam mu- Zatańczę z tobą.
Niall uśmiecha się i ciągnie mnie na parkiet. Przytula mnie do siebie i zaczyna się wolno kołysac.
-Mówiłam, że nie umiesz tańczyć- szepczę mu do ucha
-Też cię kocham.
Chcę, żeby mówił mi to prze kolejne dziesiątki lat.
Opieram głowę na jego ramieniu i zamykam oczy. Żadne słowa nie są w stanie odzwierciedlić tego jak jestem wdzięczna niebiosom. Za wszystko.
5 lipiec 2015
-Niall chyba się zaczęło- z jękiem szturcham śpiącego Nialla w ramię
Ten jednak wcale się nie rusza tylko dalej smacznie pochrapuje. Klnę pod nosem i wstaję z łóżka. Nagle jednak łapie mnie taki skurcz, że muszę z powrotem usiąść. Oddycham głęboko tak jak uczyli mnie w szkole rodzenia. Ale to wcale nie pomaga.
Wyrzucam z siebie wszystkie przekleństwa jakie przyjdą mi do głowy. Kolejny skurcz jest tak silny, że wydaję z siebie dziki wrzask.
Niall zrywa się z łóżka.
-Co...co się dzieje? !- rozgląda się gorączkowo wokół siebie, a gdy zauważa jak kulę się z bólu natychmiast wyskakuje w samych bokserkach z łóżka i klęka przede mną.
-Co się dzieje, aniołku?
-Kurwa, nie widzisz? - krzyczę- To chyba jasne do cholery. Rodzę, palancie!
Niall zaczyna panikować.
-Dlaczego mnie nie obudziłaś? !- przekrzykuje moje jęki
Mogłabym go w tym momencie zabić. O, tak.
-Nie pieprz tyle tylko dzwon po karetkę!
Niall kiwa głową i biegnie szukać telefonu.
Niecałe pół godziny później leżę na łóżku szpitalnym. Wiję się z bólu, a każdy krzyk wydobywający się z moich ust jest coraz głośniejszy. To boli milion razy bardziej niż pieprzony okres.
Niall chodzi nerwowo po sali ciągle łapiąc się za głowę. W końcu do środka wchodzi doktor Roberts. Siada naprzeciwko mnie i oznajmia mi, że już mogę przeć.
Niall łapie mnie za rękę i mocno ściska jakby myślał, że to mi w czymś pomoże.
-Boli? - pyta pół szeptem
-Nie, łaskocze- warczę wydając z siebie kolejny krzyk
-Widać główkę! - woła doktor Roberts
Dzięki Bogu.
Prę jeszcze raz a mo sekundzie słyszę głośny płacz.
-Chłopak! - krzyczy Roberts
Pielęgniarka zawija go w błękitny ręcznik i idzie z nim w kąt sali. Wiodę za nimi wzrokiem ale doktor Roberts przywołuje mnie do porządku.
-To nie koniec, kochana. Jeszcze jedno.
Zaciskam zęby i zaczynam przeć. Z drugim dzieckiem idzie dwa razy gorzej. W końcu jednak po długim czasie słychać tryumfalny okrzyk doktor.
-Dziewczynka!
I wtedy tracę przytomność.
***
-Byłaś cudowna.
Następnego dnia, pięć minut po przebudzeniu Niall od razu zaczyna mnie wychwalać.
Przerywam mu machnięciem ręki.
-Gdzie dzieci?
W tym samym momencie gdy to mówię do pokoju wchodzi Naomi z Harrym. Oboje niosą w rękach małe zawiniątka.
Zakrywam usta.
-Co. ..
Naomi przewraca oczami.
-Nie co tylko kto, skarbie. - podaje mi różowe zawiniątko
Harry podaje Niallowi niebieskie.
Spoglądam w oczy absolutnie najpiękniejszej dziewczynki na świecie. Mała łapie mnie za palec i lekko go ściska. Gwałtownie wciągam powietrze.
-Jak je nazwiecie? - pyta Harry robiąc głupie miny do chłopca
Spoglądamy po sobie z Niallem.
-Victoria Summer i Thomas Cole- odpowiada blondyn
Naomi kiwa głową.
-Może być. Nie jest źle.
Harry obejmuje ją ramieniem.
-A my? Jak nazwiemy nasze dzieci?
Naomi wytrzeszcza na niego oczy a my wybuchamy śmiechem.
23 czerwiec 2016
-Denerwujesz się? - Naomi obejmuje mnie od tyłu
Kiwam głową.
-Cholernie.
Mama rzuca mi groźne spojrzenie.
-Nie przy dziecku-- wskazuje na Vicky siedząca na jej kolanach
Dziewczynka śpiewa coś pod nosem po swojemu.
-Wyglądasz przepięknie- szepcze mi Naomi do ucha
Uśmiecham się niewyraźnie i patrzę na moją córeczkę. Maura miała rację co do naszych dzieci. Vicky i Tommy mają błękitne oczy po Niallu i brązowe loki po mnie. I są najsłodszymi dziećmi na świecie.
-Już czas!- Naomi klaszcze w dłonie i poprawia mój welon
Nagle czuję silny uścisk w żołądku.
-Ja...ja nie dam rady.
-Pieprzenie-prycha Naomi z irytacją, po czym kuli się pod groźnym spojrzeniem mojej mamy- Idziemy.
Biorę Vicky za rękę i wychodzimy pod główne drzwi kościóła. Mała stawia już swoje kroki coraz pewniej, dlatego jej przypadła rola sypania wokół kwiatkami. Zresztą to dziecko ma jakąś dziwną zdolność do destrukcji wszystkiego czego się dotknie.
Gdy słyszymy dzwony kościelne mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Jim, który zjawia się niewiadomo skąd bierze mnie pod ramię. Drzwi otwierają się. Zmierzamy powolnym krokiem w stronę ołtarza. Ja z wzrokiem wbitym w ziemię. Jim z dumnie uniesioną głową.
Podnoszę wzrok dopiero wtedy gdy widzę stopnie schodów. Mój wzrok napotyka spojrzenie Nialla. Chłopak uśmiecha się do mnie szeroko, a ja jestem w stanie myśleć tylko o tym jak ten garnitur idealnie na nim leży.
-Zebraliśmy się tu po to- zaczyna kapłan miły staruszek z długą siwą brodą
Ukradkiem rozglądam się pod sali. Mama, Jim, Dylan moja babcia Tracy- ta która krzyczy na mnie mając w ustach papierosa, Maura ze swoim mężem, Bobby, Greg z Denise i Theo, Naomi i Harry, Liam i Sophia ( w piątym miejscu ciąży), Louis i Eleanor, Zayn, Perrie, Silver, Adriana, Annie, Gemma z Maddy. Hmm. ..właśnie może to trochę dziwnie zabrzmi, ale Gemma i Maddy są parą. Od roku. Zamieram na widok Cole'a. Chłopak kiwa do mnie głową z szerokim uśmiechem. Odwzajemniam uśmiech i przenoszę wzrok na Nialla.
Powtarzamy po księdzu przysięgę małżeńską, po czym Niall wsuwa na mój palec obrączkę.
Kątem oka zauważam wygrawerowany na niej napis.
"Na zawsze razem, aniołku".
-Ogłaszam was mężem i żoną.
Niall bez zbędnych słów przyciska mnie do siebie i mocno całuje.
24 grudzień 2021
-Co dostałeś?
-Zostaw!
-Mamo!
-Tato, powiedz coś!
Niall rzuca mi rozbwione spojrzenie.
-Bliźniaki, mówisz?
-Teraz ty idziesz je uspokajać. - wyjmuję ciastka z piekarnika w tym samym momencie, gdy Tommy i Vicky wpadają z krzykiem do kuchni
-Pierniki! - woła chłopiec łapiąc mnie za fartuch
Piorunuję go wzrokiem.
-Uważaj, kolego. To nie tylko dla ciebie.
Vicky przytula się do Nialla, który nie ma serca jej odmówić i częstuje ją ciastkiem.
-Niall! -krzyczę
Ten tylko patrzy na mnie niewinnie.
Kręcę głową i idę do salonu, gdzie zaczynam rozkładać sztućce i dania.
-A będzie wujek Harry z ciocią Naomi?- pyta Tommy drepcząc za mną
Ze smutkiem kręcę głową. Dwa lata temu Naomi i Harry przeprowadzili się do Los Angeles, gdzie wzięli ślub, na który oczywiście nas zaprosili, ale potem nasz kontakt się urwał. Potem dowiedzieliśmy się, że Naomi jest bezpłodna i nie może mieć dzieci. Załamała się. Bała się, że Harry od niej odejdzie. On jednak tego nie zrobił.
-Szkoda-Tommy pomaga mi układać widelce- A wujek Liam i ciocia Sophia z Mattem?
Matt to syn Liama i Sophii. Słodki chłopczyk.
Potakuję.
-Tak. Wujek Louis i inni też będą.
Tommy uśmiecha się i biegnie z powrotem do kuchni.
Godzinę później wszyscy siedzimy już przy stole. Odśpiewaliśmy sto lat Louisowi, który obchodzi dzisiaj swoje trzydzieste urodziny. A nadal tak przystojnie jak kilka lat temu. Zabieramy się właśnie do jedzenia, gdy ktoś dzwoni do drzwi.
-Kto to może być? -Niall podnosi się z miejsca, ale ja go powstrzymuję
-Ja pójdę.
Kiedy otwieram drzwi zamieram.
-Naomi? Harry?
Blondynka uśmiecha się do mnie promienie i ściska mnie mocno.
-Jak dobrze cię widzieć po takim czasie.
Obie wybuchamy płaczem. To rozstanie wcale nam dobrze nie zrobiło.
-Też tu jestem- Harry obejmuje mnie z uśmiechem
I wtedy zauważam kogoś stojącego za nimi.
-A to kto? - kucam naprzeciwko małej czarnoskórej dziewczynki
Mała ma może około pięciu lat, czarne włosy splecione w ciasne warkoczyki i duże brązowe oczy.
-Jessica- przedstawia się cicho
Spoglądam na Harrego i Naomi.
-Czy wy...
Harry kiwa głową.
-Adoptowaliśmy ją. Rok temu.
Otwieram szeroko usta.
-I nic nie powiedzieliście? Boże, jesteście okropni. Ale, dobra wchodzcie. Może znajdzie się dla was wolne miejsce- posyłam uśmiech Jessice i prowadzę ich do salonu, gdzie właśnie Louis śpiewa hymn jakiejś drużyny piłkarskiej. A Tommy i Matty mu wtorują. Wszyscy jednak milkną jak zaklęci na widok Harrego i Naomi. Pierwszy z szoku otrząsa się Niall.
-Styles! - ściska go mocno
I potem wstają juz wszyscy. Każdy rozaniela się nad Jessicą. Vicky szybko bierze ją pod swoje skrzydła.
Naomi siada obok mnie z uśmiechem tak szerokim jak nigdy. Kiedy w pewnym momencie bierze mnie za rękę i wymienia ze mną wzruszone spojrzenia rozumiem, że bez nich ten pokój nie jaśniał by tak jasnym światłem, a wszyscy nie śmiali się tak głośno. Bo po prostu jesteśmy rodziną. I potrzebujemy siebie nawzajem. Zawsze.
Nie bardzo wiem co mam tu napisać. Wiem trochę czekaliscie na epilog, ale byłam w rozsypce po odejściu Zayna.
kurcze, szczerze mówiąc ten epilog mi nie wyszedł, ale nie mam pomysłu na nic lepszego.
W tym tygodniu powinien pojawić się post dotyczący nowego bloga, wiec jeśli ktoś jeszcze ma ochotę męczyć się z moimi ff to zapraszam :*
A teraz chciałbym podziękować. Za wszystkie wyświetlenia, wasze komentarze i motywację. Bez was taj naprawdę nie zaszłabym do końca. Dziękuję <3
XX
♥♥♥